Opinie

Na moich kursach uczysz się oglądać energię na własne kwantowe oczy i wchodzić w podświadomość i czas poza czasem po zablokowane emocje. Oto raporty ze spotkań z energią i z Wewnętrznym Dzieckiem w czasie poza czasem. Zapraszam do podziwiania pracy z blokadami:

Po kursie „Dusza a choroba nowotworowa”, w kursie "Wewnętrzne Dziecko”:

Dzień dobry ❤️
Nie wiem. czy dla Kogoś będzie to użyteczne, ale może takie dodatkowe zrozumienie poziomu ciała (czystej biologii) może się przydać. Wszystko to, czego Basia nas uczy, ale przede wszystkim skuteczność działania tych narzędzi na nasze ciało, może zostać wytłumaczone przez mechanizmy biologiczne.

Z biologicznego punktu widzenia nasze ciała przystosowują się do środowiska tak, aby mogły w nim przetrwać (przeżyć). Jest to proces adaptacji do środowiska. Ta adaptacja zapisuje się w postaci połączeń nerwowych na poziomie układu nerwowego oraz na poziomie DNA poprzez zmianę ekspresji genów (epigenetyka). Basia mówi, że w naszej Duszy (energii) zapisana jest każda sekunda naszego życia. Na poziomie ciała ten zapis jest realizowany przez połączenia neuronów. (Nasz układ nerwowy również zapisuje każdą sekundę życia). Zmienia się również ekspresja genów. Pewne geny są włączane, a inne wyłączane (wszystko po to by jak najbardziej zwiększyć szansę na przeżycie w danym środowisku). Dodatkowo ten konkretny sposób ekspresji jest dziedziczony (logika biologiczna - ojciec przeżył w tym środowisku i jeszcze dał potomstwo znaczy, że Dziecko też musi takie być, by w tym środowisku przeżyć). Dla zrozumienia podam przykład: Dziadek przeżył czasy wojny. Będąc na froncie musiał mieć włączoną maksymalną czujność (uwagę na zewnątrz) aby przeżyć. Ta strategia się udała, dziadek przeżył, wrócił z wojny i nawet się ożenił i mial dzieci. Ekspresja genów dziadka została przekazana potomstwu. Teraz ja - wnuczka (3 pokolenie) żyję w czasach pokoju. Niby mam fajne życie, ale ciągle czuję niepokój, stale obserwuję środowisko, wyszukuję niebezpieczeństwa, jestem napięta i nie mam pojęcia o co mi chodzi 🙈 bo przecież jest bezpiecznie..... Mogę sobie wmawiać cuda, ale biologia i tak wygrywa 😱

Na szczęście z pomocą przychodzi Basia 😍 oraz biologiczny proces zwany neuroplastycznością 😊

Basia uczy o zapisie w energii. Teraz wiemy, że ciało również ma swój zapis (układ nerwowy, ekspresja genów). Ten zapis sam się nie zmieni, bo biologia nie ma żadnego powodu, by zmieniać adaptacje, które kiedyś zadziałały (może tylko wprowadzać nowe adaptacje). I właśnie dzięki narzędziom Basi - możemy odczytać zapis w energii i poprzez wykonanie transformacji, zmienić stan środowiska. Zatem dla biologii naszego ciała damy sygnał do wytworzenia nowej adaptacji.
W efekcie przystosowujemy się do bezpiecznego środowiska, pełnego miłości.
Zmienia się układ nerwowy, ekspresja genów, emocje, zachowania ZMIENIA SIĘ ŻYCIE ❤️.

Basiu dzięki Twojej autorskiej metodzie nauczyłaś nas zmieniać naszą biologię 🙏🙏🙏♥️

To takie moje kolejne dziękuję dla Ciebie Basiu
ERS - Biolog - nauczyciel akademicki
A propos kursu „Długo i szczęśliwie”:

Basiu, dzięki pracy z Twoimi kursami mój związek przeżywa renesans. Dziękuję kolejny raz. 💙💙💙
A.
O pakietach medytacji i afirmacji z cyklu „Jestem Piękna!” („Rozkoszny Ogród” i „Wenus”):

Cały czas jestem w medytacjach ogrodowo - wenusowych!! Przebogaty materiał, wspanialy!!! I kurcze, co chwile słyszę, że jestem piękna!!!😁😁😁😁😁

Niesamowite są slowa mocy. Ja nie mam latwosci w widzeniu energii itp ale na tych medytacjach i nagraniach pod nimi, zaczynam czuć wyraźnie ruchy energii!! To dla mnie przełom!

I to nie jest tylko o poczuciu piękna! To działa dla mnie w tylu różnych obszarach!!

To nie tylko medytacje, jakich wiele! Materiały dodatkowe, słowa mocy, nauka umiejętności czucia energii w sobie i wspaniałego, niewymuszonego kontaktu ze sobą, a także czułego traktowania siebie. A najcudowniejsze jest ćwiczenie OTWARCIA! Zdałam sobie sprawę, jak jestem zamknięta w wielu obszarach życia!

Dla mnie to gamechanger!!
Barbara
O kursie "Wewnętrzne Dziecko”:

Kurs jest świetnie skonstruowany, napisany. Umożliwia codzienną pracę i wglądy...idę własnym rytmem. Podziwiam odwagę i sukcesy niektórych kursantek i kursantów. One mobilizują do dalszej pracy. Live z Basią obejrzałam post factum. Znakomity, dający do myślenia. Pracujmy dalej 💕
Aleksandra
O kursie "Wewnętrzne Dziecko”:

Tak, kurs jest rewelacyjnie skonstruowany i Basia świetnie wykłada, uczy i tłumaczy. Tak bardzo zadbała, żeby precyzyjnie podocierać z tematami. No i uwielbiam te bajeczne intra migotające obrazki z wpływającym napisem i muzyczką. Jak pierwszy raz włączyłam i ukazał się obraz - to poczułam się przyjemnie oczarowana i taką dziecięcą radość i poczułam że wkraczam w kurs, jak w piękną baśń i wielowymiarowe rejony ☺️
Ewelina Nikodemska
Po kursie „Długo i szczęśliwie”:

Bardzo polecam ten kurs❤️ Robiłam u Basi "Długo i szczęśliwie 1.0" I od 2 lat jestem w szczesliwym związku, innym niż moje wszystkie do tej pory... Znalazłam partnera wolnego, lojalnego, "normalnego", otwartego na rozmowy, nie bojącego się związku, gotowego na wspólne, kochającego i to wszystko po 40tce 😉 Jakiś cud chyba ale dopiero po kursie się udało, wcześniej wybierałam i wiązałam się z zupełnie innymi mężczyznami i nigdy nie wychodzilo.
Marzena Kochanowska
Po rozkoszowaniu się pakietem „Jestem Piękna!” :

Zrobiłam dziś kolejny raz medytację „Wynurzam się jako Wenus z morskich fal”, pierwszy raz ze słuchawkami na uszach i… ależ ta medytacja jest wzmacniająca. Takiej energii wdzięczności, miłości i piękna nie czułam dawno. A wdzięczność praktykuję na co dzień. Gdy promienie słońca mnie przenikały, na dworze było pochmurno ale gdy wysyłałam wdzięczność do słońca, to ono wyszło zza chmur i przez zamknięte oczy poczułam jego promienie na twarzy. Niesamowite. W czasie medytacji i po niej, uświadomiłam sobie, ile dobroci mam w sobie z darów które przyniosła mi magiczna woda. Basiu, dzięki za taki piękny przekaz❤️Warto wygospodarować sobie godzinkę by poczuć się nie tylko niezwykle piękną, kobiecą, odważną ale i wiele więcej❤️❤️❤️Jak dla mnie to był wyższy poziom medytacji.
Żaneta
Po kursie "Wewnętrzne Dziecko”:

Witajcie Kochani 🤗

Chciałam Wam dziś "pokazać", jak bardzo nauki Basi wprowadzone w czyn działają ...👍😍 oraz jak "zachowuje się" organizm, gdy "jedzie się" na wyparciu...😅
Kilka dni temu miałam dość rozległy, poważny zabieg stomatologiczny. Przygotowywałam się do niego psychicznie/mentalnie równo rok. Ostatnie dni przed byłam bardzo przy sobie,a nawet w sobie, układając sobie to wszystko (czyli rozważając po co mi on, co dobrego mi da, dlaczego godzę się na niego). Poszłam na zabieg bardzo spokojna (jak nie ja, pierwszy raz czułam tak głęboki spokój)... przed samym zabiegiem okazało się że trzeba wprowadzić zmiany w planowaniu, więc przyszedł na chwilę atak paniki (czy ja naprawdę dobrze robię)....ale znów osadziłam się w sobie, tak na 100% i przypomniałam sobie to wszystko, co wypracowałam wcześniej - czyli po co to robię... przyszedł spokój....po znieczuleniu teoretycznie mogłam sobie "relaksować się" gapiąc się w telewizor zamontowany na suficie i "odciąć się" od tego wszystkiego, co się dzieje, ale ponieważ jestem już od półtora roku w kursach Basi postanowiłam "przeżyć" zabieg na 100% będąc w nim - czyli "oczami duszy" śledziłam każdy ruch pani doktor, byłam obecna w każdej chwili, w każdym miejscu, w każdym jej słowie...
Po zabiegu dostałam oczywiście rozpiskę co można, czego nie można no i receptę na silny lęk przeciwbólowy w razie gdyby te bez recepty nie działały....
Słyszałam "od ludzi", że będzie bardzo bolało i byłam z tym pogodzona - że „ok,tak musi być po takim dużym zabiegu"....a ja, słuchajcie, nie wziełam nawet jednej tabletki przeciwbólowej, ale nie dlatego, że mam wysoki próg odporności na ból, ale dlatego, że w ogóle mnie nie bolało.... aż doktor była zaskoczona...😉😁
Wiedziałam również, że mogę spuchnąć i mieć zasinienie, ale kompletnie tego nie przyjęłam - „no jakie spuchnięcie/zasinienie" przecież nie będę mogła wyjść z domu, nie ma mowy....i wiecie co - przez dwa dni puchłam "w oczach", pomimo, że dostałam zastrzyki, które miały temu zapobiec i że non stop siedziałam z zimnymi okładami.. miałam wrażenie że jeszcze chwila i pęknie mi skóra na policzku....🫣🫣 I drugiego dnia przyszło uświadomienie - „przecież ja nie mam zgody na to puchnięcie"...omijam się, nawet w lustro nie mogę spojrzeć...czuję niechęć do siebie,a nawet obrzydzenie...Hello - uciekłam od siebie, zamiast się wspierać.... poszłam do łazienki do lustra i zaczełam "ukochiwać" tę spuchniętą Anię, głaskać policzek "wchodzić"w umęczone dziąsła... dwie godziny później moja opuchlizna była o połowę mniejsza, a do końca dnia prawie całkowicie zeszła...💪👌... Basiu - dziękuję, że pojawiłaś się w moim życiu i że nauczyłaś jak korzystać z narzędzi, które dałaś♥️♥️♥️🙏🙏🙏
Ania
O medytacjach „Wenus” i „Ogród” z cyklu „Jestem Piękna!” :

Jestem szczęśliwą posiadaczką obu medytacji z pakietu „Jestem piękna” 😊❤️

Basiu! DZIĘKUJĘ! ❤️😍❤️ Powiedziałaś, że te medytacje mi pomogą no i oczywiście miałaś rację 😊🥰❤️ Czuję się BARDZO inaczej 😊 tj. te medytacje obudziły we mnie radość! Taką codziennie obecną radość i czułość 😊 Podczas medytacji, jest moment interakcji z kwiatem; wybrałam sobie taki ledwie rozwinięty mak, bardzo jasno czerwony, rozświetlony słońcem z pomarszczonymi płatkami i… zmniejszyłam się do rozmiarów Calineczki, a w ramach „głaskania” płatków, tarzałam się w nich, łasiłam się do aksamitu płateczków jak pies w świeżej trawie 😁 z nieopisaną czułością i nieokiełznaną radością, uczuciami raczej mi obcymi… zdziwienie ogromne! Rozumiem rolę Calineczki i moje życie, zależność od innych, pozwolenie na zarządzanie mną, które opisuje ta bajka. To jest temat, nad którymi pracuję i idzie całkiem nieźle ale!
Radość i czułość we mnie zostały 😍😁❤️ „wylewają” się ze mnie na codzień! Coś FANTASTYCZNEGO!
I stała się jeszcze jedna ważna rzecz: przyśnił mi się dzidziuś, czułam, że to jest moje WD.
Ważne jest jednak to, jak mi się przyśnił: taki radosny, śmiejący się do mnie bezzębymi usteczkami, z błyszczącymi miłością oczkami 😍
To niesamowite, jak wiele te medytacje we mnie zrobiły, a właściwie dopiero zaczynam z nimi pracować.
Basiu! Wspaniałe medytacje! Czuć w nich rękę MISTRZA!
DZIĘKUJĘ!!! 😍❤️🥰😘
Marzena
O medytacjach „Wenus” i „Ogrodu” z cyklu „Jestem Piękna!” :

Dzień dobryyyyy Kochani!!!

Basiu co to była za podróż!!! Medytacja Wenus - aaaaa i WOW!!! Jestem taka Piękna! W żyłach płynie złoto, oczy to diamenty, odziana w szatę ze srebra 🙂 a za przyjaciół Słońce, Księżyc i planety. Niesamowite spotkanie z morzem i z jego energiami 😍

Dziękuję Basiu za uświadomienie, że…Słońce i Księżyc też mnie widzą! !! Zawsze byłam zauroczona nimi i rozmawiałam z nimi, ale nigdy nie odebrałam tego w ten sposób, że i one mnie widzą i czują Dumę z tego, że Jestem! Bardzo, bardzo głęboka podróż, wzruszająca, poruszająca i energetyczna. Dawno już tak nie zrelaksowało się moje ciało - cały czas kołyszę się na wodzie 🥰 czuję wciąż, parę godzin
Marta Boska
Po kursie „Wracam do siebie - edycja lato 2024”, wpis ze stycznia 2025:

We wrześniu przeszłam głębokie spotkanie z umierającym Wewnętrznym Dzieckiem. Od tamtej - pory wszystko się w moim wnętrzu zmieniło.

Przestałam się bać, nie czuję lęku w ogóle. Postrzegam życie jako cudowne doświadczenie, którym mogę się bawić jak chcę.

Nieustannie czuję miłość i wdzięczność, która sama ze mnie płynie, nie muszę się na niej skupiać.

Mam wrażenie, że świat mnie przytula swoją miłością. Ktoś mógłby pomyśleć, że jestem na haju i chyba to jest haj, tylko bez środków.

I przyszłam tu z tym, żeby wyrazić wdzięczność i dać świadectwo, że absolutnie wszystko jest możliwe dla każdego.

Dziękuję Barbaro za Twoją pracę ❤️
Magda
Na temat pakietów „Jestem Piękna!” (Pakietu Rozkosznego Ogrodu i Wenus):

Dziewczyny. Sprawiłam sobie prezent w postaci Basi afirmacji i medytacji - Jestem piękna. To jest przecudne uzupełnienie naszego kursu. Afirmacje rozłożone na czynniki pierwsze , to już nie są zwykłe afirmacje, to jest wtedy już magia słów, która utrzymuje mnie w cudnym nastroju. Czuję się taka piękna i taka ważna dla siebie. Dziękuję Basiu. Jesteś Aniołem z przecudnym przekazem .💞💞💞 — kochana.

Taka jestem szczęśliwa, bo te afirmacje z objaśnieniem przepisałam do zeszytu i postanowiłam się delektować jedną dziennie. Wczoraj zapisałam pierwszą.-"Wybieram siebie " na całej kartce różnymi kolorami , prosto, na skos, w poprzek, z takim namaszczeniem i dokładnością, jakbym pakowała komuś ważnemu prezent. Dziś miałam przejść do drugiej, ale ta pierwsza tak przyjemnie się we mnie osadza dziś, że poczekam , aż się nasycę nią.

Ja ruszam do życia Basiu.

Basiu, jeszcze jedno spostrzeżenie, dzisiaj po raz pierwszy wychodząc z domu ubrałam i umalowałam się dla siebie. Czułam się tak osadzona w sobie. To jest przepiękne uczucie, ale też czułam zaciekawiony wzrok ludzi, którzy mnie mijali. MAGIA.🥰
Katarzyna Olejnik
7 miesięcy po letniej edycji kursu „Relacje z Rodzicami - kurs lato 2024”:

Życzę Wam bardzo dobrego 2025 roku! Zdróweczka, pogody ducha, uśmiechu, pięknych momentów, pożądanych zmian i tego, co jest dla Was ważne i bliskie sercu 💖💖💖 🥂🥂🥂🍾🥂🥂🥳🌟✨

Tu (w tym kursie, przyp. red) się zaczęła moja nauka transformowania energii i ruszyły kolejne moje zmiany. Jestem bardzo szczęśliwa, że zaczęłam kursowanie i rozwój u Basi, bo naprawdę bardzo wiele osiągnęłam startując tutaj i dalej angażując się w następnych kursach. Ważnych rzeczy się dowiedziałam, miałam wiele uświadomień, inaczej zaczęłam myśleć i postępować. Stałam się szczęśliwsza, chętna bardziej do działania i robienia ważnych dla mnie rzeczy. Jestem bardzo wdzięczna za niesamowite zaangażowanie i wkład Basi. I za Basi mądrość i wspaniałe piękne serce. Jestem bardzo wdzięczna za Was wszystkich tutaj, Waszą obecność, wspólny czas z Wami. Na prawdę szczerze się z tego cieszę i cenię 💕

Powiem tak: ten rok (od drugiej połowy) był dla mnie ultraprzełomowy. Zmieniło i podziało się o niebo więcej niż zdawało mi się oczekiwać 🩵🩷💚💛❤️ Basiu dziękuję, że uczysz, tworzysz, jesteś 💕💕💕

Happy New Year 🌟🌟🌟”

W ogóle tyle mocy w tych kursach, grupach, te wpisy, ta współpraca, wspieranie, wzrastanie i cudownie też się czyta, gdy inni piszą, jak się polepszyło, poprawiło, zmieniło. To jest takie cieszące, budujące, no piękne po prostu 🥰 i wspaniała Społeczność i klimat 💖🌷💕
Ewelina Nikodemska
O medytacji „Falującej powierzchni wody” z kursu "Dusza a choroba nowotworowa”:

Ja tę medytację „Falującej Wody” robię naprawdę codziennie rano i wieczorem, regularnie, trzymam się tego (czasami bywały poranki, że się czasowo mi nie udało, ale wtedy robiłam krótki kontakt z obrazem w telefonie). No i zauważyłam, że nauczyłam się maksymalnie rozluźniać, na komendę Basi ,,komórki flaczeją” dosłownie cała flaczeję i tak zostaję do końca, pozwalam tej wodzie wejść wszędzie. Efekty tej praktyki są takie, że zauważyłam, że zwolniły mi się zaciski mięśniowe (też uczucie ciągłego ciągnięcia), które miałam z przodu bioder (po zbyt intensywnych ćwiczeniach siłowych miałam dysbalans mięśniowy). Ta medytacja działa naprawdę, ale trzeba być regularnym, u mnie to już są stałe punkty dnia, mąż mi nawet sam przypomina 🤣, zresztą zauważył, jak się zmieniłam na lepsze, wyciszona, spokojna, opanowana, mówię inaczej, no też wiadomo transformacje, więcej dorosłego.

Medytacja Gosiu dla Ciebie, to musi być stały punkt dnia obowiązkowo. Obiecuję, że zauważysz efekty, ale trzeba naprawdę robić. Nastaw Sobie alarm w telefonie 😘
Agata D.
W kursie "Wewnętrzne Dziecko”:

Witajcie kochani❤️, podzielę się moją dzisiejszą transformacją związaną z migreną męczącą mnie od niedzieli. Ból pokazał mi się jako długi, kamienny pręt. "Co chcesz mi przekazać?". Wnętrze wypełnione było turlającymi się głazami. Położyłam się i pozwoliłam im wejść we mnie. Czułam ich ciężar, rozpychanie się, tarcie. " Kiedy tak bylo? Co ciebie stworzyło?" Flesz- miesięczna ja w wózku, sama, w ciemnym pomieszczeniu, ciasno opatulona. "Już jestem, przychodzę odebrać od Ciebie ból". Czuję, że nie może się poruszyć, oddychać, jest jej za ciasno, za ciężko. Czarne, długie pręty wpływają we mnie przez ręke, unieruchamiajac mnie i usztywniając. Czuję jej lęk, samotność, ścisk, niewygodę, brak możliwości ruchu, niemoc, bezsilność. Biorę to wszystko w siebie, akceptuję i pozwalam się wypełniać emocjom. Jestem unieruchomiona. Po jakimś czasie czarna, twarda konstrukcja zmieniła się w miękką, szarą chmurę. Ok, jest coś jeszcze - to smutek. Pozwalam smutkowi rozgościć się we mnie. Chmura robi się coraz jaśniejsza 🌞.

Uziemienie: bardzo cieniutkimi korzonkami spływały długie druty, potem stawały się coraz cieńsze i jaśniejsze, jak srebrne włosy. Pojawiło się też światło, kuliste z fioletowymi rozbłyskami.

Po ok godzinie ból głowy minął ❤️❤️❤️. To jest niesamowite.
Magdalena Rola
Po kursie „Dusza a choroba nowotworowa”, w kursie "Wewnętrzne Dziecko”:

Bardzo mi się podoba nowa jakość uważności na siebie, na ciało, na zachowanie. To ten reflektor uwagi, o którym pisałaś Basiu. Do tej pory zdecydowanie bardziej był skierowany na zewnątrz. Praca z Tobą Basiu jest dla mnie coraz bardziej fascynująca 😍❤😍

Po transformacji z podjadaniem zmieniło się, mogę jeść lub nie, ale nie czuję już tego wewnętrznego przymusu 😍 chociaż to dopiero 2 dni minęły. 😍

Na początku kursu dyscyplinowałam się, żeby robić transformacje. Teraz lubię je robić, jestem ciekawa co wyjdzie, jak się zakończą. Świetnie Basiu przygotowałaś ten kurs. Każde zdanie ma głęboki sens. Widzę siebie z przeszłości w niemiłości, w wielu toksycznych związkach i wszystko układa się w równanie jest skutek jest przyczyna (choroba), a że są to zmiany zwyrodnieniowe kości, to dużo ciężkiej energii musiało się nagromadzić. Czytałam już wcześniej, żeby zaakceptować, pokochać swoją chorobę, ale przez ponad 10 lat mi się to nie udało. Aż do teraz😍 Ileż we mnie jest niekochanego dziecka ❤ Ile pracy przede mną. Teraz nie skupiam się na tym, że mnie boli, tylko na pracy z bolącymi miejscami. To zmienia bardzo, bardzo dużo. Zwiększyła mi się energia życiowa, radość i czuję wdzięczność 😍😍😍 Dziękuję Basiu kochana ❤❤❤
Małgorzata Prus-Zimna
W kursie "Wewnętrzne Dziecko”:

Słuchajcie! Jestem w pozytywnym szoku😄. Musiałam dziś wykonać trudny dla mnie telefon, do osoby, która powoduje u mnie ścisk w żołądku i drgania po całym ciele. I w momencie kiedy chwyciłam telefon poczułam znajome emocje...ale mówię do siebie: zaraz zaraz...przecież to ja, dorosła Ania!! Wyprostowałam pierś, głowa do góry...powiedziałam mojej malej Ani, że to już nie jej rola, teraz ja się tym zajmę, a ona jest bezpieczna!! Wiem, że to mały krok w mojej przemianie, w drodze do miłości do siebie...ale słuchajcie, wystałam przy sobie!!! Aż mam łzy w oczach 🥹 ❤️❤️🙏🙏
Ania
W kursie "Wewnętrzne Dziecko”:

Zgodnie z komentarzem Basi do mojego postu o Wpływie, weszlam dziś w lalkę, ktora mi się pokazała. Poczułam, że moje ciało było plastikową ’foremką’, sztywną lalką (choruję na fibromialgię), a w środku pusto, bez życia, bez czucia. I przyklejony uśmiech do tego… Poprosiłam o informację jaką niesie ta energia. I widze scenę, jak moja mama, bardzo z siebie zadowolona, pokazuje mi sukienkę, którą uszyła dla mnie na moją komunię. Sukienka jest super prosta, w ogóle nie taka jaką ja chciałam! Ja chciałam sukienkę z koronkami, jak moje koleżanki! Mama uszyła sukienkę jak ona uważała, nie pytając nawet o zdanie. Płakałam, powiedziałam, że nie ubiorę się w to, mama zła.
Potem widzę od razu drugą scenę. Jak szłam do komunii, miałam włosy krótkie, ścięte na ’pazia’. I jestem z mamą u fryzjerki, która mnie czesze przed komunią, i jak sie zobaczyłam w lustrze,to zaczynam strasznie płakać, bo uczesały mnie na ’starą babę’ - tak, jak dorosłe panie wtedy nosiły, takie podkręcone do góry. Zupelnie nie rozpoznawałam siebie w tym odbiciu, to był szok! Weszłam najpierw w pierwszy flesz. Wzięłam to ogromne rozczarowanie, to poczucie, że się wcale nie liczę. Przeszłam do drugiego flesza. Tam bylo trudniej. Czułam sie upokorzona, bezsilna, czułam wstyd i szok, że tak wyglądam! I potem widzę ciąg dalszy w domu, jak mam założyć sukienkę. I ja naiwnie myślałam, że mama wzięła pod uwagę, że mi się nie podobała ta sukienka, że ją poprawiła! A ona wyciąga tę samą sukienkę i mam się w nią ubrać.

Biorę w siebie to poczucie, że ja nic tu nie mogę, tę rozpacz moją tam i bezsilność (mama zmusza mnie pod groźbą bicia, że mam się ubrać i iść ’grzecznie’ do kościoła), że muszę się poddać przewadze siłowej jej, choć czuję się tak okropnie, czuję taki wstyd, że tak wyglądam i że jestem zmuszana się pokazać koleżankom tak, czułam się tak sztucznie, a miałam robić jeszcze dobrą minę do tego. Wpuszczałam to w siebie, ale szło mi opornie, rozpraszałam się, ale wracałam do tego chyba ze 4 razy.

I nagle czuję, że zaczyna mnie boleć skóra całego ciała, tak od środka. Czułam ból, czułam jak od środka moja skóra sztywnieje, ona zmienia sie jakby w plastik! Starałam się pozwalać, żeby to się działo, choć było to bardzo trudne! Posyłałam swoją miłość i delikatnie rozluźniałam miejsca które stawiały opór temu i się napinały, trwało to długo. I jak pozwoliłam sobie w końcu CAŁA poczuć się taka usztywniona, plastikowa, to poczułam, że jakby opadłam w dół, jakby moja świadomość wypłynęła z tego sztywnego manekina w dół, w białą nicość. To nie bylo nieprzyjemne, raczej zastanawiałam się - co teraz? I zobaczyłam w środku mnie ogień, czułam jak od środka skóry robi mi się tak gorąco, że aż parzyło, to bylo na początku przerażajace, ale myślę – potrzebuję dać się ’zająć’ temu ogniowi we mnie… I jak się na to otworzyłam, to ten ogień zaczął się rozprzestrzeniać w środku mnie na każdy kawałeczek ciała: kark, głowa, oczy, klatka, nogi... – całą skórę od środka mi ’wypalał’ (ale co ciekawe, nie czułam poparzenia, bólu, tylko był ogromnie gorący! ) I jak objął mnie całą, to zmienił się w białe światło.

Byłam potwornie zmęczona, całość trwała ponad godzinę… Ale czuję większe rozluźnienie w ciele, jakby w skórze właśnie puściła ta sztywność 😍♥
Małgosia
Po kursie „Dusza a choroba nowotworowa”, w kursie "Wewnętrzne Dziecko”:

U mnie też efektem transformacji jest poczucie, że czas zwolnił, codzienne obowiązki wykonuję bez pośpiechu i z przyjemnością. Zaczęłam wolniej jeździć samochodem, bo już się nie śpieszę 😊

Wasze komentarze w naszej kursowej grupie do moich wpisów (już nie czuję lęku) i komentarze do wpisow innych, aż drgają od radości, wsparcia i empatii. Bardzo lubię czytać je wszystkie. To bogactwo życiowych doświadczeń, każdy wpis daje mi możliwość zobaczenia czegoś z innej perspektywy, poznania czegoś innego. Widzę jak jesteśmy różnorodni a jednocześnie podobni. Komentarze Basi to skarbnica wiedzy. Uważam, że nasz KURS jest WYJĄTKOWY 💖 i bardzo się cieszę, że jestem jego częścią.
❤❤❤

Dziękuję bardzo Basiu❤ czuję, że ten kurs jest ukoronowaniem 35 lat w rozwoju, długich lat drogi do siebie, do wolności. Warto było. Miałam już dużą świadomość, ale nie miałam narzędzi.Teraz dostałam je od Ciebie i mogę działać. Czuję siłę sprawczą. Pierwsze, duże efekty transformacji odczułam po dwóch miesiącach. Rewelacja😍😍😍 cały czas jestem pod wielkim wrażeniem. DZIĘKUJĘ ❤❤❤❤

Serdeczności ❤❤❤
Małgorzata Prus-Zimna
Po kursie „Dusza a choroba nowotworowa”, w kursie "Wewnętrzne Dziecko”:

Dzień dobry ♥️

Piękne są tutaj w grupie kursowej opisy transformacji i ćwiczeń kursowych. Wszystko to jest naprawdę fascynujące. Codziennie wykonuje swoje transformacje, bardzo mnie poruszają, a jednak jak czytam tutaj Wasze opisy to czuję taką niezwykłość, wielkość tego wszystkiego i ogromny szacunek ❤️. Też często czytam na wdechu z takim wielkim WOW w środku Wasze wpisy, a potem czytam komentarz Basi, w którym coś tam Basia jeszcze doszuka, jeszcze nakieruje i rośnie moja pokora wobec tej pracy. Ile tu trzeba uwaznosci 🤔

Ach jestem jeszcze przedszkolakiem w tych kwestiach ale jednak mam już piękne efekty ❤️. Trochę przydlugawy ten wstęp 😅. Ogólnie to chciałam napisać, że mam taką obserwację, że dzięki tej pracy moja doba zrobiła się dłuższa 😊. Mam maluszka rocznego i pracę, a jednak mam czas na codzienne transformacje, ćwiczę codziennie jogę ok 30min i nagle mam też czas na przygotowanie zdrowych posiłków (wiecie, nie na szybko w biegu, byle było) tylko robię zdrowe pasty do chleba, fajne obiadki itp. Mam dużo czasu na zabawę z moim maluszkiem, czas na pogadanie ze starszym synem i czas na posiedzenie z mężem wieczorem... Wiem, brzmi nieprawdopodobnie. Sama się dziwię, bo wcześniej miałam wrażenie, że ciągle brakuje mi czasu....Aaa, i jestem też na bieżąco z pracą w pracy 😊 Taki efekt tej pracy mnie zaskoczył, ale jest cudowny 🥰 Basiu jakie Ty cuda potrafisz 😊❤️❤️❤️🌹
Miłego dnia Kochani ♥️
E. Rudolphi
Kochani ❤❤❤ muszę się z Wami tym podzielić ! Właśnie wyszłam z rehabilitacji. Ból mojego krętarza ustał !!! Na poprzedniej rehabilitacj tydzień temu syczałam z bólu przy dotykaniu go przez rehabilitanta. No i bolał mnie od maja zeszłego roku. (Wpis jest z grudnia roku następnego, czyli po półtora roku bólu - przyp. red.). Komórki macierzyste, wizyty u ortopedów, rehabilitacje, maści itp. itd. i....żadnej poprawy.
A teraz ból ustał! Nie mogę przestać się śmiać.Moja Dusza śpiewa z radości 💖💖💖

BASIU JESTEŚ WIELKA !!!!!!!!!!!!!!! ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
DZIĘKUJĘ 🙏❤🙏❤🙏❤🙏❤
Małgosia Prus - Zimna
Barbara Ravensdale Basiu, dziękuję bardzo ❤, to wszystko dzięki Tobie ❤ Byłam na wielu terapiach i warsztatach (tak z 35 lat pracy nad sobą) bardzo dużo przerobiłam, ale Twoja metoda jest rewelacyjna 💖 Nareszcie mam narzędzie, dzięki któremu uwalniam się od bólu i emocjonalnego i fizycznego, a to mnie zachęca do dalszej pracy i jestem Ci za to bardzo, bardzo wdzięczna. Zamiast zniechęcenia i zmęczenia jestem zadowolona, zaczęlam się wysypiać.... Basiu,💞

dzięki Tobie zaczęłam odczuwać inną, lepszą jakość życia i to jest mega inspirujące 🥰💖
DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Małgosia Prus - Zimna
W kursie "Wewnętrzne Dziecko”:

Kochani ❤❤❤,

Chcę Wam napisać, jak transformacja, w której poczułam miłość do siebie - zmieniła moją rzeczywistość.

Już drugi dzień jestem w tym uczuciu, rozpogodzona i uśmiechnięta. Ale najbardziej odczuwalna zmiana, to jakość snu.
Do tej pory bardzo słabo spałam. Nie mogłam zasnąć bez słuchania podcastu. W nocy często się budziłam, czułam niepokój, ucisk w gardle i znowu nie mogłam zasnąć. Rano byłam niewyspana i zmęczona.
Po transformacji, już drugą noc śpię zdrowym, mocnym snem. Zasypiam bez podcastu z błogim uczuciem miłości do siebie i ani razu nie budzę się w nocy ! Wstaję rano wyspana i wypoczęta.

Kochani pracujcie, bo WARTO !!! Ściskam Was i życzę udanej niedzieli ❤❤❤
Basiu jesteś WIELKA ❤❤❤
Dziękuję za wszystko ❤❤❤
Małgosia Prus - Zimna
W kursie "Wewnętrzne Dziecko”:

Dzień dobry Kochani🥰❤️

Cieszę się ogromnie, że tu jestem, widzę kilka znajomych twarzy. Wszystkim nam, tym znajomym I nieznajomym, życzę pięknych I owocnych odkryć w tej podróży do siebie.
Jestem weteranką Basi kursów, zaczynając od pierwszego, jakieś 3,5 roku temu. Przy tej okazji - Basiu, dziękuję Ci z calego serca za tę część podróży razem🙏❤️😘💕Przeogromnie wdzięczna za każdy kurs i zmiany w moim życiu, których dzięki nim mogłam dokonać i wciąż dokonuję, żyje mi się o wiele lepiej, piękniej i latwiej. Odkryłam tyle rzeczy. I doświadczam tak pięknych skanów o których nie miałam pojęcia przez prawie 50 lat. I ich możliwości/umiejętności kreowania swojego życia/zdrowia na nowo. I za Twoją bezcenną obecność i przewodnictwo Basiu w cudownych przestrzeniach, które tworzysz - jestem dozgonnie wdzieczna🙏❤️😘

Kiedy już czlowiek zaczyna widzieć efekty zmian, to w którymś momencie uświadamia sobie, że poznawanie siebie, swojego wewnętrznego dziecka to najcenniejsze, co czlowiek może sobie ofiarować, poznawać siebie i uczyć sie być w zgodzie ze soba, że ta relacja ze soba, to najważniejsza, jaką mamy w Życiu. I zródło naszej mocy i kreowania, nigdy tak naprawde nie kończąca się Podróż.

Ja i moja mała Kasia już przebieramy nóżkami, co w tej podróży odkryjemy i jakie cudowne narzędzia (bo że takie będą to nie mam wątpliwości🤩) przygotowała nam tym razem Basia, żeby to odkryć. Dziękuję🙏🙏🙏❤️❤️❤️😍😍😍😘😘😘 Ten kurs bardzo mnie wolał zanim jeszcze wyszedł. Jestem otwarta na wszystko, co przyjdzie . A taka szczególną intencją jest to, żeby zajrzeć w takie części siebie, do których z jakiegokolwiek powodu nie mialam dostepu i pokochać te części mnie, które są najtrudniejsze do pokochania ❤️❤️❤️
Kasia Pabis
W kursie „Dusza a choroba nowotworowa”:

Podzielę się z Wami kolejną transformacją ❤ Przez ostatnie dni, jak zaczynam pracować z bólem, to pojawia się ucisk w gardle pomimo, że boli mnie biodro. Ucisk w gardle pojawia się pierwszy i jest mocniejszy. Pokazywały się różne narzędzia, a we fleszu zawsze byłam mała Ja bojąca się ojca w różnych sytuacjach.

Myślę sobie, że tego strachu jest tak dużo, że cierpliwie muszę go odbierać, bo jak widać - nie da się go odebrać w jednej medytacji.

Dziś znowu ucisk w gardle. Widzę ręce ojca zaciskające moje gardło. Przyjmuję je do swojego ciała. Wiotczeją i rozpuszczają się. Flesz, mała Ja siedzę nad zadaniem z matematyki, nade mną ojciec surowo mi je tłumaczy, a ja ze strachu płaczę i nie jestem w stanie niczego zrozumieć. Rozmawiam z Małgosią, czuję i rozumiem jej strach, odbieram go. Jest go bardzo dużo. I nagle patrzymy sobie w oczy i są tylko nasze oczy i miłość i ta miłość dotyka naszych dusz. Uziemiam się, wypuszczam korzenie i znajduję się w kosmosie między gwiazdami, Drogę Mleczną, poruszam się po elipsach i czuję jedność ze Wszechświatem i widzę uśmiechnięte oczy Małgosi. Cała wibruję radością i szczęściem. Moja kotka leżąca przy mnie (w rzeczywistości) zaczyna głośno mruczeć. Dziękuję Ziemi za wsparcie, otwieram oczy. Dalej czuję miłość. Jestem szczęśliwa.

Dziękuję Basiu, dziękuję Wam za Waszą czułą obecność ❤❤❤
Małgorzata Prus-Zimna
W kursie „Dusza a choroba nowotworowa”:

Wczoraj dotarło do mnie, że z racji, iż zauważam siebie - to tak naturalnie, bezwysiłkowo w tym temacie, zaczęłam stawiać granice w taki fajny sposób. Wcześniej podziwiałam osoby, które w spokojnym komunikacie, w kulturalny, fajny sposób wyrażają siebie i komunikują swoje potrzeby, uwagi, rzeczy, które Im nie odpowiadają. A u mnie zrobiło się to jako skutek uboczny liczenia się ze sobą ze swoimi potrzebami i pytaniu siebie co wybieram. Oprócz tego, a właściwie ważniejszą sprawą było, jak zniknął mi guzek po transformacji. A w zeszłym tygodniu spadłam że schodów i mi coś chrupnęło w stopie. Myślę no nie, pewnie złamałam (miałam o tym napisać, ale mi zeszło i inne tematy wyparły zdarzenie). Noga jak balon i nie stanę na niej. No lecim z tematem. Transformacja. Do wieczora już mogłam stanąć na nodze, a na drugi dzień co prawda opuchlizna jeszcze była i siniak na pół stopy, ale chodziłam już bez kulania. Stało się to w zeszły piątek. Na dzień dzisiejszy siniak został tylko wzdłuż stopy, na samym dole, ale nic mnie nie boli i śmigam jak by nigdy nic. Tak, że działam dalej, bo wiem, po prostu to wiem, że praca z wewnętrznym dzieckiem przyniesie same korzyści. A jeszcze jedno. Moje relacje z mężem zawsze były fajne ale teraz to jest po prostu bosko. 🥰❤️❤️❤️
Elizka
W kursie „Dusza a choroba nowotworowa”:

Najbardziej efektowny rezultat mojej pracy z transformacją 😁choć zabierałam się do niej długo, bo ciągle mi coś stawało na drodze. Zasypiałam, mnóstwo różnych, ważniejszych spraw, etc…

Wyjazd zimowy nad morze. Słuchawki w uszy. Spacer z psami i transformacja metalowego czegoś tkwiącego w moim biodrze. Ból bioder od lat mi towarzyszy. Wtedy bolało prawe. Poleciałam za głosem Basi. Szpatułka przetransformowała w zdrową, różową tkankę. Z każdym krokiem ból lżał. Nie boli do dziś, a to chyba już kilka miesięcy minęło.

Nie wolno się poddawać, czy nie wierzyć w siebie. Czasem potrzebny jest odpoczynek. Ja tak mam 😍 No i otwartość na cuda!!!!
Agata Kracińska
Pracuję nad sobą od lat. Dopiero dzięki Basi otwieram szeroko oczy. Jest możliwe nauczenie się pracy Basiową metodą. Polecam kursy tym, którzy jeszcze się zastanawiają. Warto spróbować i dać się poprowadzić i jak cebulę, po warstwie odkrywać i uzdrawiać siebie. Mam za sobą „Klinikę energii”, „Relacje z rodzicami” i „Akademię zdrowienia”. Za każdym razem słyszę i widzę coś nowego. Zmieniły się moje relacje z rodzicami, jest mniej lęku, trafniej potrafię odczuć i nazwać, co mi doskwiera, a przez to lepiej z tym pracować. Jeszcze wiele przede mną. Do zobaczenia w grupie kursowej.💙💙💙 Ogrom wdzięczności za Ciebie Basiu .💙💙💙🍀
Aneta Gumieniczek-Sowińska
Po kursie „Dusza a choroba nowotworowa”:

Chciałam Ci Basiu powiedzieć że dzięki pracy z Tobą rozpoczęłam studia 🤪 ogromnie się cieszę 💚😘💚😘💚 mam przeogromną wdzięczność że mogę być częścią Twoich projektów, że dzięki Tobie i Twojej metodzie jestem tu gdzie jestem 💚😘🥰💚😘🥰💚😘🥰💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜
Anna Poerling
W kursie „Wracam do siebie” o efektach pracy z kursem „Daj kopa ciepłej posadce”:

Nie od razu rozumiałam sposób pracy Basi metodą. Obrazy może łatwo przychodziły, ale procesy były dla mnie bardzo trudne emocjonalnie wiele razy miałam ochotę rzucić cały ten rozwój, bo było bardzo ciężko emocjonalnie i fizycznie ciało bolało. Każdy kurs (a zrobiłam 7 Basi kursów) otwierał inny przedział bólu i znowu znój. Ale za to po ukończeniu kursu następowały zmiany i było lekko i przyjemnie ... czułam, że gdzieś tam głęboko we mnie, w jakiejś przestrzeni, następowała zmiana i trzy razy zaliczyłam zmianę na poziomie komórkowym, a po kursie ,,Daj kopa ciepłej posadce,, około 3 - 4 miesiące byłam jakby w wyższym stanie świadomości ... dosłownie wszystko czego się tknęłam - udawało mi się, miałam świetne pomysły, które realizowałam, wyleczyła mi się egzema na dłoniach , którą miałam od 3 lat (ręce popękane, swędzące, bolące i niegojące się), nikt mnie nie wkurzał, czułam coś, co można nazwać bezwarunkową miłością, do wszystkich i wszystkiego. Ja czułam to tak, jakby każdy człowiek był mi kimś bardzo bliskim i w sercu, obojętnie czy znany czy obcy. Jakby bez mojego udziału zmieniły mi się upodobania kulinarne, przestałam jeść chleb, gdzie efektem tego był ubytek masy ciała . W ciągu czterech miesięcy jadłam mało i bez emocjonalnego objadania się. Z osoby nie wiedzącej czego tak naprawdę chcę od życia, bo żyłam podporządkowana całemu światu, stałam sie osobą, która odmienia konsekwentnie swój los.

Dzięki temu dowiedziałam się, jak pięknie może moje życie przebiegać, dostałam impuls do zmiany fizycznej mojego życia. Ja na Kopie... wyraznie zobaczyłam co mam dalej zawodowo robić. Po Geniuszu dostałam olśnienia, gdzie chcę żyć, i jak chcę żyć i zsynchronizowało mi się to z tą zmianą zawodu. Jest to dla mnie proces długofalowy, ale mam opracowany plan działania. Ja po kursie „Geniusz” znalazłam swoje miejsce na ziemi. Tu, w kursie „Wracam do siebie” jest mi w ciul trudno, bo ujawnia mi się mój cień, moja ciemna strona z odczuciami, wizjami, i uznanie tego jest momentami ponad moje siły. Nawet nie wiem jak to opisać bym miała . No i w końcu zaczęłam uznawać moje predyspozycje do kontaktowania się z innymi energiami, do widzenia energii ... moje wglądy , nieraz bardzo silne - zaczęłam zapisywać ... najczęściej one dotyczą tematu jak prawidłowo powinno wyglądać życie tu na Ziemi. Z kursu na kurs mój świat wewnętrzny staje się coraz bardziej wyraźny, oswojony i zrozumiały dla mnie, a umysł się wycisza . Dla mnie osobiście każdy kurs Basi jest inny, właśnie dlatego, że porusza inną sferę . Gdy pierwszy raz przyjechałam na kurs Basi , chciałam tylko uporządkować i zrozumieć moje relacje z mamą i moimi siostrami, byłam w całkowitej rozsypce emocjonalnej i zdesperowana, bo za Chiny nie mogłam sobie z nimi poradzić, przez to, że byłam całkowicie podporządkowana ... ruszyłam jeden temat, a rozpoczęły się zmiany we wszystkich sferach mego życia.

Nie jest jeszcze idealnie, ale idę konsekwentnie ku sobie, najczęściej małymi krokami, ale zdarzają się i siedmiomilowe kroki. Coś we mnie kocha tę robotę 😁😅

Co to jest ta zmiana na poziome komórkowym, o której napisałam, że miała miejsce trzy razy podczas pracy z kursami Basi? Najprościej opisując, to w jednej chwili poczułam w ciele niesamowitą ulgę, przez ułamek sekundy poczułam się jakby w innej rzeczywistości, jednocześnie w umyśle powstała zmiana w postrzeganiu danego tematu, jakby rozsupłał się jakiś węzeł i od tamtej pory widziałam siebie jako inną osobę, niż przedtem, oczywiście w tym temacie z którym pracowałam. To było 1.5 roku temu i przez ten czas ani razu nie wróciłam do poprzedniego widzenia siebie, to zostało na zawsze we mnie. Ja sama tak to nazwałam bo bardzo mocno poczułam tę przemianę w ciele.
Malgorzata Chmielecka
W kursie „Dusza a choroba nowotworowa”:

Właśnie skończyłam proces odbierania smutku od mojego Wewnętrznego Dziecka. Nie było łatwo.Były momenty, że moja mała dziewuszka uśmiechała się, gdy np. dawałam jej prowadzić samochód albo czytałam jej wieczorami książeczki, ale zaraz potem popadała w jeszcze większy smutek. Więc dzisiaj usiadłam, przytuliłam małą do siebie, otworzyłam się i zaczęłam odbierać ten jej smutek. Ku mojemu zaskoczeniu smutek okazał się czystym fizycznym bólem i to bardzo dotkliwym. Czułam kłucie tysiąca małych igiełek w całym ciele, ale najsilniejszy ból poczułam w prawej piersi, jakby ktoś wwiercał się w nią wiertłem .Nie wiedziałam czy zdołam wytrzymać, tak był silny, bolały mnie nawet zęby. Oddech stał się szybszy i taki jakiś spazmatyczny. Leciało mi z oczu, leciało z nosa ,a moje ciało kiwało się tak jak w chorobie sierocej. Długo to trwało, jakieś pól godziny, ale zdołałam wytrwać. Kiedy proces się zakończył poczułam wielka ulgę i zobaczyłam swoją siebie małą, jak uśmiecha się promiennie i ma na czubku głowy zawiązaną kokardę - dotąd jej nie miała 🙂

Do ziemi spływała jakaś niewidoczna dla mnie energia i było jej dużo..

Taki niewinny smuteczek, ale ile bólu…Na koniec Dusza moja dała mi znać trzema świetlistymi rozbłyskami.
Ewa Marta
W kursie „Dusza a choroba nowotworowa”:

Stało się coś cudownego. Transformacja ścieżka jak zwykle odebranie bólu, uziemianie. Pierwszy raz poczułam, jak włącza się taki odkurzacz grawitacyjny i ściąga ze mnie ciężary. Proszę Matkę Ziemię, żeby to, co zabiera, zamieniła w energię miłości. Widzę dużo czerwonych serduszek. I widzę mnie z teraz. Przyszła i uśmiechnęła się do mnie. Przytuliłyśmy się i poczułam taką OGROMNĄ Miłość do mnie. Ale to taką ogromną, jak chyba nigdy do nikogo. CU DO WNE uczucie. O matko. Basiu i grupo dziękuję Wam wszystkim za podpowiedzi, za inspirację, za to, że jesteście. Jesteście cudowni bo dzielicie się swoimi postępami a to daje taką energię do pracy, że każdy dzień przynosi coś wspaniałego. Dziękuję z całego serca i jestem wdzięczna za Was wszystkich❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Elizka
W kursie „Dusza a choroba nowotworowa”:

Muszę to opisać, bo dziś miałam najdziwniejszy, a jednocześnie najwspanialszy proces, jakiego doświadczyłam! Weszlam znowu w moje zmęczenie w głowie, flesh to była sytuacja sprzed około 8 lat gdy już chorowałam na fibromialgię, nie będę opisywać, bo to skaplikowane, ale bylo to odczucie zupełnego wyczerpania fizycznego, a jednocześnie świadomości, że i tak muszę jeszcze za chwilę wiele rzeczy ogarnąć (na które już nie miałam sił), bo byłam wtedy sama z 5 letnim synem, mąż był za granicą w delegacji. Ogromne poczucie, że już nei mam siły, ale nie mam wyjścia, muszę, bo nie mam kogo poprosić o pomoc, bezsilność, rozpacz, lęk, samotność. Uczucie totalnego przytłoczenia.

I jeszcze, co ciekawe, w pewnym momencie poczułam jakbym ja-pracujaca miała na sobie suknię taką, jakie wieśniaczki nosily w XIX wieku, jakbym odbierała nie tylko swój ból tutaj, ale jeszcze jakiejś mojej przodkini, która miała jeszcze trudniejsze o wiele sytuacje niż ja! Odbierałam te emocje.

I nagle zdałam sobie sprawę, że dominującym uczuciem bolesnym jest to PRZYTŁOCZENIE – i poczułam, jakby przeogromny tłok dociskał mnie, wgniatał w ziemię, chciał mnie rozmiażdżyć na miazgę zupełną! I zrozumiałam, że ja się muszę tutaj DAĆ ZMIAŻDŻYĆ właśnie temu tłokowi...Spróbowałam rozluźnić ciało, poddać się, ale czułam największy opór w głowie, taki zacisk tam i walkę z tym naciskiem, potworny strach przed tym zmiażdżeniem kości mojej twarzy, głowy. I nagle zobaczylam, że ta moja ’przerażona głowa’ to jest niemowlę, płaczące w rozpaczy i lęku, i ja-Dorosła wzięłam je na ręce, przytulilam i otuliłam moją miłością jak przezroczystym kocem – i ono poczuło to otulenie miłością, uspokoiło się, rozluźniło i….PODDAŁO w zupełnym zaufaniu! I wtedy poczułam, jak ten tłok moją głowę - już bez żadnego mojego oporu! - zmiażdżył! MIŁOŚĆ ROZPUŚCIŁA MÓJ STRACH!!! I to nawet nie bylo wcale takie straszne!!! I poczułam wtedy, że zmieniam się w taką ’papkę’ zmiażdżoną, która wyglądała jak sos pomidorowy!

I nagle poczułam ciepło w ciele i pomyślałam ’Boże jakie to przyjemne być tym zmiażdżonym sosem pomidorowym!!!’ 😂😂 Serio - to bylo cudowne!!! Bo ja już NIE MIAŁAM CO NAPINAĆ będąc tym sosem – byłam płynna!! To było tak UWALNIAJĄCE, to poczucie, że nawet jakbym chciała stawiać jakiś opór wciąż (jak to zawsze mam to napięcie w ciele), to i tak NIE MAM CZYM! Nie mam już mięśni do napinania, bo jestem sosem! 😂 Jaką ja tam WOLNOŚĆ poczułam, jaką BŁOGOŚĆ! I to poczucie takiego bezpieczeństwa, rozluźnienie – że ‚teraz to już nic mnie nie może zmiażdżyć, bo jak zmiażdżyć sos? 😃

Po tym procesie - cały czas przewalają się we mnie mocno energie, leżałam pod kocykiem chyba z godzinę i nie mogłam wyjść ze zdziwienia, jakie to CUDOWNE UCZUCIE BYĆ SOSEM POMIDOROWYM! 🤣😃🤣

Jakieś wariactwo, nie do uwierzenia, a jednak nie mogę przestać do tego uczucia wracać, to było tak NIESAMOWITE! Chcę zostać tym sosem! 😀 Choć czai się gdzieś zaraz myśl, że ‚ale jak ja będę życie ogarniać jako sos pomidorowy... Kurcze nieźle mną pomieszał ten proces! 😍
Małgosia
W kursie „Wracam do siebie”:

Cześć, ale mam historię! Tak wczoraj czułam, że pytam o spanie, ale to jest objaw, a nie przyczyna, że mijam się z tym o co chodzi. 3 miesiące temu byłam świadkiem bardzo poważnego wypadku w górach (ratownicy nie dawali szans na przeżycie). Osoba przeżyła, wraca małymi krokami do sprawności, wszyscy nazywają to cudem.

Wypadek miał na mnie ogromny wpływ. Najpierw przestałam kompletnie chcieć jeździć w góry, z czasem pojawił się u mnie przeciążeniowy ból który uniemożliwił aktywność. Myślałam nawet, że okej taka przerwa mi się przyda. Tylko, że psychicznie było coraz gorzej. Stopniowo przestawałam mieć ochotę na wszelkie aktywności w górach, nawet na biwak (a jestem z tych, którzy cały wolny czas spędzali dotąd w górach sportowo, od kiedy miałam kilkanaście lat). Zaczynałam negować czy kiedykolwiek jeszcze pojadę i ucinać kontakt ze znajomymi. Ból mimo przerwy od sportu nasilił się. Ja na wiele rzeczy zaczynałam patrzeć z lękiem i przestawałam odczuwać radość z czegokolwiek. Pracowałam z tym bólem na początku kursu, ale dopiero teraz rozumiem flesza, który się wtedy pojawił.

Wczoraj jeszcze raz siadłam do tego, całą transformację czułam jak przeciążone miejsca pulsują. Tym razem widziałam wypadek scena po scenie. Utrzymałam siebie w centrum w tych obrazach, potem odbierałam ból. Już przy uziemieniu czułam ogromną ulgę, jakby tona ze mnie spłynęła! Było mi dużo lżej przez resztę dnia, pierwszy raz od wielu tygodni czułam się okej (może nawet od wypadku).

Wieczorem powtórzyłam transformację. Pokazało mi się jeszcze dużo kontekstu tej sytuacji. Znowu czułam się znacznie lepiej po transformacji. A dzisiaj! Piszę wyspana, mimo że wstałam wcześnie! Po długim biegu w górach bez bólu! I chce mi się robić rzeczy, patrzę teraz z radością na sprzęty sportowe i wiem, że chcę tam wracać, że daje mi to ogrom radości, ładuje!

I na koniec jeszcze flesz, którego nie rozumiałam: tam była kobieta nad przepaścią, która mówi że nie widzi innego wyjścia i skacze! Serio. Wow. Barbara Ravensdale dzięki za tą metodę! i za powtarzanie w kółko, żeby szukać rozwiązania w sobie! ❤❤❤
Marysia
W kursie „Dusza a choroba nowotworowa”:

Po medytacji zamieszczonej w lekcji „Zgoda „przełożonych” na zmianę" Basia prosiła o feedback. Wczoraj zrobiłam. Przyszli oboje rodzice, oboje pobłogosławili i na koniec popatrzyli sobie w oczy i dali sobie buziaka (rodzice w realu nigdy nie okazywali przy nas czułości). Było to dla mnie fajne i trochę dziwne. Ale najlepsze przydarzyło się dzisiaj. Jak co dzień poprosiłam mamę, aby przyszła na obiad (mieszka sama w domu obok, tata nie żyje) Mama przyszła, zjadła i po obiedzie ni stąd mi z owąd mówi: „ale jestem z Ciebie dumna. Najbardziej to jestem z Ciebie dumna (jest nas 4 córki)c potrafisz sobie sama dużo zrobić - i uszyjesz (moja pasja) i Roberta (mój mąż) obetniesz i dobrze gotujesz i wiele, wiele innych rzeczy potrafisz. Jestem bardzo dumna z Ciebie” I wtedy zaskok czemu takie pochwały?! 🤔 Biorę się za pisanie w zeszycie, jak wyglądała medytacja i olśnienie! Basia mówiła, że po rozmowie z duszą rodziców, zmienia się w realu stosunek rodziców do nas i to właśnie się zadziało. Polecam medytację. Ma MOC❤️❤️❤️
Elizka
Po kursie „Wracam do siebie”:

Całe moje dotychczasowe życie jestem zainteresowana rozwojem osobistym. Próbowałam wielu kursów, przeczytałam wiele książek i wiecie co? Mam świadomość, że to proces do końca życia i czasem się miotam i wkurzam, choć mnie też trudno wkurzyć. Ale jest coś w kursie „Wracam do siebie - lato 2024”, co mnie intryguje. Właśnie ten brak tzw. waty cukrowej. Czuję, że tego mi właśnie potrzeba. Wrócić do siebie i pokochać. Mam już dość uciekania od siebie i podlizywania do świata, żeby to on mnie pokochał. Ale najważniejsze - miałam straszny atak korzonków. Zwykle takie coś trwa co najmniej 7 dni, a u mnie po transformacji - odrazu puściło! Zajebiście! Wiem, że to jedyna droga dla mnie ❤️💃🚀 i jestem wdzięczna Barbara Ravensdale 😘

Poszło w trymiga 🚀 i bez prochów. Tyle że musiałam przetransformować litry obrzydliwych rzygowin, które mnie najpierw wypełniły po brzegi, a potem zamieniły się w złote wstążki 🤮 „Ludzie się trują prochami…”, a ja odtruwam się od środka 🦄
Ania P.
Po kursie „Dusza a choroba nowotworowa”:

Wyzdrowiałam kochani.

Po rezonansie magnetycznym i tomografie komputerowym i nawet sprawdzonych histopatologiczne pobranych próbkach czysto. Hurra. Juhuuuu!

Moja wdzięczność nie ma granic. BASIU dziękuję, dziękuję, dziękuję ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

I WAM WSZYSTKIM
❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Agnieszka Biernacka
W kursie „Wracam do siebie”:

Piszę, nadal ze łzami w oczach. Piękna i trudna transformacja. Przetransformowałam ból w piersiach i gulę w gardle, które jako energia wyglądały jak brązowa gęsta ciecz podchodząca mi jak rzygi do gardła (rzyganie to dla mnie straszna i bardzo obleśna rzecz, mam fobię). Gęsta, obrzydliwa maź płynęła wolno w moim kierunku. Wpuściłam ją w siebie, cały czas ze skrzywioną z obrzydzenia twarzą. Pozwoliłam jej wpływać i się po mnie rozlać.

Flesz - szambo, bulgoczące, śmierdzące szambo i nagle znajduję się w szpitalu. Mam 1 rok, płuczą mi żołądek, bo najadłam się mamy tabletek. Witam się z malutką Anią. Najpierw mnie nie widzi, nie patrzy na mnie. Mówię, że odnalazłam ją i że jestem tu dla niej. Łzy mi lecą i ściska mi gardło. Płaczę, kiedy ją dotykam za rękę. Czuję ogromny nawał ciemnobrązowej żywicy, która się we mnie zaczyna wlewać, przez chwilę czuję jaki jest jej ogrom, czuję strach, ale rozluźniam się i wpuszczam, wpuszczam dalej w siebie i dalej się rozszerzam i wpuszczam.
Po jakimś czasie żywica robi się coraz jaśniejsza i rzadsza jak miód. Wpływa już mniejszym strumieniem, aż staje się jak złota wstążka. Najpierw jedna, a potem jest ich wiele i błyszczą złotem.
Malutka Ania leży, jest spokojna i pogodna Ściskam jej rękę i mówię, że kocham. Potem odchodzę.
Przy uziemieniu- spadają ze mnie kłody drewna jakby całe stare ciężkie meble, które lecą w dół z łomotem. Lecą i się rozwalają na kawałki. To było niesamowite przeżycie.
Dziękuję, Basiu, Barbara Ravensdale ❤️
Ania
W kursie „Dusza a choroba nowotworowa”:

Dzień dobry Kochani ♥️

Podzielę się moją pracą, bo bardzo mnie poruszyła. Ogólnie jestem w tym sumienna, pracuję codziennie i odnosi mnie do bardzo różnych trudnych sytuacji, zarówno z tej inkarnacji jak i z poprzednich.

Mój schemat niemiłości - to brak uwagi rodziców, tak było, kiedy byłam dzieckiem i nadal tak jest. Weszłam w strategię bycia bezproblemową, ja sobie zawsze poradzę, mną nie trzeba się zajmować, no i tak to już się utarło.
Teraz przechodzę do rzeczy 😊
W jednej mojej transformacji zobaczyłam, że mam tylko lewą połowę ciała, prawej nie mam, tylko jakaś taka powłoka na tej stronie prawej. Weszłam w tę powłokę, otwierałam się na informacje i czułam, że coś wypływa do ciała, rozciągnęłam to do głowy, zapytałam "kiedy tak bylo" i odniosło mnie do mojej babci (ze strony ojca), pokazała się informacja, że babcia nie była przyjęta przez rodzinę dziadka (babcia miala dziecko). Za chwilę pokazal mi się mój tata, który też był jakby połową, poczekałam (bo w sumie nie wiedziałam, gdzie ja jestem w tym) i po chwili zobaczyłam siebie jako zarodek (też polowa zarodka). Zatem usiadlam w macicy przy zarodku i powiedzialam, że jestem Tobą za wiele lat i przyszlam odebrać Twój ból (poczucie bycia nieważnym, niechcianym). Położyłam ręce jakby po obu stronach zarodka i przyjmowalam coś w rodzaju dymu. Trwałam tak długo i obserwowałam jak ta połowa zarodka odrasta jakby od nóg i na końcu głowa. Czulam jak wnika w moje cialo ten dym, a przy tym czułam ciężkość calego ciała, ale przede wszystkim odczuwałam prawą połowę ciała (mrówki). Tak sobie trwałam, aż zobaczyłam, jak zarodek się rozświetla (światło, jakie się pojawiło, było jakby promieniami słońca zza zarodka).
Odczucie w ciele się uspokoiło, uziemilam się.

Drugie podejście (ten sam dzień, ale za kilka godzin). Zobaczyłam siebie, ale ta prawa połowa, która odrosła - była za mgłą. Weszłam w mgłę - przyjęłam - pytanie skąd - flash jestem kilkulatka i tata mój w ogóle nie zwraca na mnie uwagi - podeszłam i odebrałam ból.

Znowu sprawdzam siebie i mgły już nie ma, ale pomiędzy połowami mojego ciała jest przegroda - znów przyjęłam informacje z przegrody i flash - widzę siebie z czasów LO, kiedy kolega odprowadza mnie do domu, a moi rodzice (głównie tata) mają do mnie wielkie pretensje, tata odciąga kolegę i coś mu mówi (robi), a ja nie wiem co, bo mnie mama na siłę zaciąga do domu. Znowu odbieram od siebie ten ból i po chwili sprawdzam siebie i widzę jakby dwie mnie tak scalają się (trochę jak w bajkach postać uderzy się w głowę i tak jest pokazane jak widzi podwójnie, a potem wraca do pojedynczego obrazu). Dalej się uziemilam.

Tak sobie myślę, że to takie najważniejsze dla mnie, bo wiem, że jestem niewidziana. Mam siostrę, którą tata kochał, a ja zawsze byłam niczyja. Wydawalo mi się, że teraz dorosla ja, szczęśliwa, już nie potrzebuję oczu taty, a jednak ta praca pokazuje, że to w nas ciągle jest aktualne, dopóki nie dokona się transformacji.
Ewa
W kursie „Dusza a choroba nowotworowa”:

Kochana Basiu.

Jesteś wspaniałym nauczycielem.
Takim jakich mało.
Jestem księgową od 28 lat.
Pamiętam urzędników i nauczycieli z tamtych lat.
I oni również też tak uczyli mnie księgowości, pisania pism do urzędu i dochodzenia i rozwiązywania problemów samemu.
Tak moja praca, jej rozwój, sukcesy - to są również sukcesy tych moich wszystkich wspaniałych nauczycieli.
Rozumiem przekaz.
Postaram się pracować więcej.
Asia Kuś
Po kursach „Tajemna wiedza rozwoju duchowego”, „Niech Twój Geniusz przemówi!”, „Shangri-La”, „Wracam do siebie”:

Nie będę opisywała wydarzenia, bo za dużo opisu byłoby, ale skutkiem było to, że znowu poczułam się odrzucona, nie uznana taką, jaka jestem - przez mamę ... nie zaspokoiłam jej potrzeb emocjonalnych i mi się solidnie oberwało energetycznie.

Znowu weszłam w stary schemat 🫣 i dwa dni z tym się nosiłam, było mi ciężko. Dzisiaj rano, po przebudzeniu, poczułam, że dość już tego mazgajstwa i weszłam w ten ból emocjonalny. Ból był w całym ciele ale najbardziej skumulowany był w dolnych czakrach, dolne partie brzucha i narządy rodne, krocze i jelita ... uczucie jakby jednocześnie mnie tam rozrywało i ściskało, weszłam w to, była głucha, niemiła pustka, po chwili zaczęły pojawiać się ciemne smugi dymu aż wszystko pokryło się ciemnością.
W tej ciemności pojawiła się dziewczynka około ośmioletnia, zagubiona, wystraszona, odrzucona, samotna ... podeszłam, przekazałam, że jestem tu dla niej ... brałam te uczucia od niej , gdy tak wnikały we mnie, poczułam się, jakby mnie przybito wielkim gwożdziem właśnie w dole brzucha. Pojawił się Jezus 🫣🤔 ... tak, wiem jak to brzmi ale on pojawił się jako symbol przybicia, ukrzyżowania. Jednocześnie z nim pojawił się ubogi mnich składający śluby ubóstwa, obrazów nie było dużo ale za to bardzo dużo odczuć i świadomości co się dzieje.

Ogólnie to chodziło o to, że moje ostatnie wcielenia prawdopodobnie byłam mnichem w różnych zakonach i klasztorach, a te śluby ubóstwa to był wynik kultury religijnej, solidaryzowania się z cierpieniem Jezusa, tak jakbym chciała nieść ten krzyż za niego, że skoro on cierpiał, to ja nie mogę zaznać innych emocji, uczuć, tylko te co on, taka lojalność. Mnich nie patrzył na mnie, cierpiał, był bardzo zamknięty w sobie. Jemu też powiedziałam, że jestem tu dla niego, żeby wziąć cały ten ból ... zaczął spoglądać i podszedł do mnie blisko, jego ból zaczął wnikać we mnie, czułam te wszystkie uczucia, widziałam całe jego życie mnisie ... całe ciało bolało, energia wnikała, najbardziej nogi bolały, jakby z braku ruchu, jakby chciały iść, a nie mogły, jakby były przybite.

Przekierowało mnie do dziewczynki, pojawił się następny flesz ... Jak na lekcji religii (właśnie w wieku ośmiu lat) oglądam film o ukrzyżowaniu Jezusa, i te wszystkie uczucia które mi wtedy towarzyszyły, ja wtedy, jako dziecko, chciałam umrzeć za niego, żeby tak nie cierpiał... wszystkie te uczucia i emocje brałam od siebie małej, oj bolało ciało, ale już całe równomiernie, gdy się uspokoiło, ogromniaste korzenie wystrzeliły z moich stóp i spływał cały ten brud, ropa, zgnilizna, wszystko co tylko możliwe, końca nie było widać i tak samo, jak korzenie, wystrzeliło światło, bardzo jasne i świetliste srebrno złote. Wzięłam dziewczynkę na ręce i poszłyśmy po łące, w stronę wschodzącego słońca, pod moimi nogami było jeszcze trochę światła, wyglądało to tak, jakbym szła na świetlistych koturnach.
Z dziewczynką stałyśmy się jedną osobą, poczułam spokój i ukojenie , jakbym po wielkich trudach i znoju, wracała do właściwego miejsca, do domu.

Och, jeszcze raz to przeżyłam, opisując ten proces 🥹🥲

Dzisiaj, przez cały dzień pokazywały mi się sytuacje, kiedy sabotowałam samą siebie, żeby nie mieć lepiej od mamy ... żeby sprawić mamie przyjemność - musiałam mieć znój w życiu, nie mogłam się wychylać ze zdolnościami, z zarabianiem, zobaczyłam jak ukrywałam wszystko przed nią, żeby tylko nie cierpiała, zobaczyłam i poczułam też ile mojej życiowej energii szło na takie życie w zakłamaniu.

To tak w wielkim skrócie, bo opisywać emocje i to co się dzieje tam, w innym wymiarze, to ja nie bardzo sobie radzę.😁😅

Basiu, Dziękuję 😘 🌺❤️🌺❤️🌺❤️🌺❤️🌺❤️🌺❤️🌺❤️🌺❤️❤️🌺
Małgorzata Chmielecka
Po kursie „Niech Twój Geniusz przemówi!”:

Basiu, ja po kursie „Geniusz” skończyłam swoją powieść i mam nadzieję zobaczyć ją w druku w przyszłym roku, tak jest 🌸 i jest o wewnętrznej Mocy i stawaniu do siebie 🙏
Agasana by Agnieszka Kobylańska
W kursie „Dusza a choroba nowotworowa”:

Basiu Ravensdale - dziękuję, że jesteś, że masz to Poznanie. Że nas uczysz tego Fenomenu. To jest prawdziwe Życie 💜 Dzisiaj jak pomyślałam o tym, to poczułam się fantastycznie szczęśliwa, że możemy się zupełnie fizycznie i naocznie z tymi cudnymi zjawiskami spotkać i że wiele z nas tego doświadcza dzięki kursowaniu z Tobą. To jest taki Piękny Dar z Kosmosu, że przybyłaś tutaj z Twoją Technologią. Odkąd pamiętam wiedziałam i czułam, że jest ten poszerzony Świat poza tym, co powszechnie widziane i znane. I ogromnie się cieszę, że właśnie podałam sobie (czuję że wręcz fizycznie) rękę z poszerzonym naszym światem.

Basiu Twoja droga jest zjawiskowo piękna 💖💖💖✨✨✨ Cudna, niebywała, odmieniająca świat, tworząca piękno.
Ewelina Nikodemska
W kursie „Dusza a choroba nowotworowa”:

Światło ! Światło!!
To mój pierwszy tak intensywnie i dokładnie zaangażowany proces i pierwsze Błyski.
31-sza transformacja.

Ustalam intencję, skupiam na odczuwanym miejscu w ciele, trudno mi dokonać wizualizacji wyraźnej, konkretnej. Mówię, a, spróbuję z tym jak się czuję z tą intencją/męczącym mnie stanem.

✓ Energia.

Zobaczyłam małego ludzika z 10 cm wzrostu, krótkie do połowy policzka, ciemne bujne włosy, w luźnej bluzie, spodniach, ciemne duże butki. Przemieszczającego się mega szybko, bez sensu, w zamkniętej małej przestrzeni od granicy do granicy (jak taki dynamiczny ruch odbijającej się piłeczki w każdym możliwym kierunku). Nie żeby się wydostać, ale jakby w przeciążeniu, w wariactwie ogólnym, jakby owładnięty "przepięciami" informacji / wszystkiego. Gdy go obserwowałam zaczął zwalniać i coraz baaardziej zwalniać. Powiedziałam widzę cię energio, przyszłam nawiązać z tobą kontakt, wchodzę w tę energię.

Przemierzam czerwone napięte żyłki ułożone po skosie, pomiędzy nimi ciemne przestrzenie, po drodze za nimi, po lewej przeleciał kawałek siatki metalowej 30 cm, idę dalej w głąb / po lewej na dole kupka gwoździ, na wszystkich ścianach mnóstwo płaskich kręcących się szybko bardzo kolorowych kół. Wpuszczam w siebie: koła (wkręcają się szybko że hejże), gwoździe, przestrzeń, w której tam leżę. Z każdej strony w ciele wpuszczam te energie, bardzo czuję, jak się rozpływają. Gdy się skupiam na wpływie np w lewą stronę ciała, staram się czuć jednocześnie wpływ nieustanny w innych miejscach. Potem mocny wpływ w głowę, szyję, oczy / czując jednocześnie ruch energii w reszcie ciała. Pytam co ta energia chce mi powiedzieć, jakie ma informacje / czując jednocześnie rozpływanie oraz wpływy głębiej w coraz mniejsze tkanki aż po komóreczki.

✓ Spotkanie z bolesną mną i transformacja.

Zobaczyłam jak byłam na podwórku pod domem u cioci, byliśmy z tatą w odwiedzinach. Starsi siedzieli w domu przy stole, swoich rozmowach, przekąskach / młodsi albo gdzieś na dworze, albo też w budynkach. Ja tam byłam najmłodsza. Jak się czułam. Ogólnie sama, wyobcowana, gdyż czułam się, jakby nie interesującą osobą w towarzystwie, nie mam o czym gadać, nie znam tematów, na które młodzi gadają, mają tyle wiedzy, ja nic. Takie poczucie, że jestem tam tylko ze sobą ja, wszyscy inni / ci starsi, ci młodsi toczą tam życie, a ja sobie teraz tak stoję, patrzę, przejdę się.
Czuję też jakby porzucenie, gdyż nie ma zainteresowania mną ze strony innych, bo każdy jest tam zajęty swoim życiem towarzyskim.
Podeszłam do tej siebie, przywitałam się, od razu zareagowała, uśmiechnęła, mówię przyszłam odebrać twoje osamotnienie, bezwartościowość z nie czucia się ciekawą, poczucie braku widzenia ciebie przez innych, wiem, jak się czujesz. I odbieram. Kilka drobnych bulgotnięć w punktach w ciele. Ze 3 razy w trakcie uciekły mi myśli w sprawy doczesne. Szybko wróciłam i spostrzeżenie - ja tam znowu pozostawiona sama przeze mnie teraz. Mówię przepraszam jestem znów przy tobie. Zareagowała życzliwie potwierdzająco, usiadła sobie na drewnianym krześle, jesteśmy w kontakcie i ja odbieram dalej ból. Bardzo czuję jak się rozpływa we mnie, myślę czy już zakończyć, ale pozwalam jeszcze bardziej napływać wszędzie tej energii bólu, poszerzam komórki, otwieram ich coraz więcej. Widzę, że ta dawna ja czuje się dobrze, ja czuję, że przejęłam wszystko bolesne od niej. Stabilizuję te energie, czuję, że są w całej mnie.
Skierowałam wzrok kwantowy na wprost i zobaczyłam momentalnie bardzo szybkie migotanie Światła, (jakby w trybie stroboskopowym), mocno Ono błyskało, te jasności były bardzo blisko moich oczu i czułam je też jakby - i dostawały się do oczu i były w oczach.
Przez ciało od góry do dołu taki szybki przestrzał - płaskie szerokie cienkie pasmo super ciepła, odczułam też fizyczny jego przepływ. Zaraz po tym na dłoniach nagłe spocenie, potem na stopach.
Rozpłakałam się we wzruszeniu, poczuciu czystego uradowania z przekazanej Miłości, uwagi skoncentrowanej do mnie. I zadowolenie też z całości przeprowadzonej przeze mnie pracy i dokonania, że w pełni zaangażowałam się i koncentrowałam.

Przy uziemieniu nie wiem, czy coś spływało, byłam dość bardzo przejęta wydarzeniem.
Ewelina Nikodemska
W kursie „Dusza a choroba nowotworowa”:

Dzień dobry ♥️
Ja jestem taką świeżynką w kursach Basi, dlatego jest to dla mnie takie niesamowite. Od 15 lat jestem w rozwoju, przeczytalam mnóstwo książek, zrobiłam wiele kursów, w ogóle nawet zawodowo się uczę, ale teraz czuję, że zmienia się moja świadomość. Mam na myśli to, że na przykład kiedy przeczytałam "Rozmowy z Bogiem" to doświadczyłam jakichś odkryć intelektualnych. Na pewno mnie to rozwinęło ale moglam z książki "brać" to, co chciałam a to, co mi nie pasowało lub nie chciałam się bardzo wgłębiać - zostawiłam. A teraz nie ma takiej możliwości, bo te spotkania z bólem powodują takie doświadczenia, że nie da się już dyskutować... Zostając przy przykładzie tej książki, tam jest stwierdzenie, że Hitler nie był zły i prawdę mówiąc nie rozstrzygałam tego w sobie, bo nie widziałam potrzeby, a teraz już wiem, że po prostu nie rozumialam zadań duszy. Nie rozumiałam po co tutaj żyjemy.... Dzisiaj spotkałam się ze sobą w innym wcieleniu i byłam kierowcą ciężarówki, wiozłam ludzi (dzieci, kobiety) na śmierć w obozie. Nie wiem, czy udało mi się przyjąć ten ból ale jedno wiem na pewno.....Te spotkania powodują we mnie ogromny wzrost pokory.
E. Rudolphi
Po kursach - „Relacje z Rodzicami”, „Wracam do siebie” i „Dusza a choroba nowotworowa”:

Barbara Ravensdale dziękuję, dziękuję, dziękuję❤️ Na dzień dzisiejszy już nie wyobrażam sobie zrezygnować z tej pracy. To jest mega sprawa. I nie chcę, aby to źle zabrzmiało, ale polecam Ciebie Basiu wszystkim tym, którzy cokolwiek interesują się rozwojem, bo ludzie nie w temacie tego nie kumają. Dla mnie jest to krok milowy w rozwoju. I jak zawsze - jedni się poczęstują tą informacją a inni powiedzą, że nie dla nich. Jak wspominałam kiedyś moja synowa jest psychologiem i jak sobie tak rozmawiamy to, to co my tutaj robimy to jest to samo co psychologowie polecają. Różnica w tym, że z psychologiem dochodzi się do sedna powoli a tutaj oczywiście w porównaniu sposobów pracy - jest to Pendolino. A trochę za życia tego się nazbierało - więc wolę Pendolino 😀😉
Renata Gadzina
Po kursach „Dusza a choroba nowotworowa”, „Relacje z Rodzicami”:

Jeżeli chodzi o tempo pracy, to ciało już dawno mnie nauczyło, że nie przyspieszę, więc tuptam, a czasami pełznę😅, ale ciągle do przodu. A największym dowodem jest moja fizyczność i właśnie pochwalę się a co 😁.
Poruszam się przy wsparciu mojego 4 kołowca "Emila".. Tak tak, moi pomocnicy mają imiona 😊. I dziś po paru msc "basiowania" zauważyłam, że fizycznie stawiam lżejsze kroki, potrzebuję mniejszej siły, by to uczynić i w ogóle mogę więcej 🥳🥳🥳. Tak, zdecydowanie w nogach jestem silniejsza a teraz biorę się za górę i tu - skulone do wewnątrz ramiona - czyżby moje otwarcie na świat? - hmm jak to się wszystko pięknie łączy w całość.
Ach i Och w zachwycie cały czas 😁
Justyna
Po kursie „Wracam do siebie”:

Pierwszy raz jestem na kursie Barbary Ravensdale. To co robi Basia, stało się dla mnie game changerem. To wykracza poza słowne zachęty typu "radary na siebie". To jest konkretny trening, pokazany krok za krokiem. I jakkolwiek zwyczajnie to nie brzmi - game changerem jest po prostu nazywanie rzeczy po imieniu. To co Basia nazywa i pokazuje - i tak w tobie jest i robi "swoje" skrytobójczo” na obecnym życiu. Pytanie brzmi: czy chcesz zobaczyć? Samą siebie, swój cień? (trochę odwagi jest konieczne) Twarzą w twarz i ...nie, nie walczyć, ani uciec , tylko zaakceptować, przyjąć z miłością, uznać, podać rękę. I wtedy się wydarza boska alchemia - to co przyjęte przestaje być wrogiem/niszczycielem/przeszkodą. U Basi to nie jest teoria! I gamechangerem jest też jej postawa - jako trenera - mówi wprost, co widzi - i wtedy nagle uświadamiasz sobie, że np masz okropny nawyk. (jak to? to ja? to ja sama sobie to robię? od lat..) .Dla mnie game changerem jest właśnie to - że dzięki niej zobaczyłam, co mnie ściąga w dół. To przecież i tak ściąga, tylko dopóki nie zobaczysz, nie możesz zmienić, Basia pokazuje co ściąga i jak to zmienić. I podaje narzędzia.
Jola
Po kursie „22 Klucze”, „Wpływ Duszy na zdrowie”, „Geniusz” i „Relacja z Rodzicami”:

Barbara Ravensdale jeszcze Basiu jak jesteśmy przy temacie to napiszę, bo mam już obserwację. W poprzednim kursie mocno wybijała u mnie tęsknota. Były mocne flesze. Przed kursem moja tęsknota była w skali od 1 do 10 - na 9/10 a teraz na 3. Czuję jak jest mi lżej. Po tym przedostatnim fleszu w tym kursie z ssaniem cyca nadal mam lepszy apetyt, szybciej mi się trawi, nie czuję utrzymującego się przepełnienia po posiłku.
A bóle jelit już dawno nie nawracały.
Jola Kalinowska
Kurs „Wracam do siebie”:

Cześć dziewczyny, widzę że moje transformacje z czasem stały się inne. Pierwsze raczej pokazywały mi abstrakcyjne obrazy, osoby których nie znam. Teraz najczęściej widzę siebie jako dziecko, często sytuację którą kojarzę ze wspomnień. Widzę też, że transformacje mocno splątały się z tym, co dzieje się w rzeczywistości, np. pojawia się osoba z przeszłości, ale ja reaguję inaczej (aż sama się zdziwiłam! czuję co innego, mówię co inneg 😃 ) albo pojawia się nowa osoba, która "popycha" do zrobienia konkretnej transformacji 😉
Odnośnie tego popychania właśnie - wczoraj we fleszu widziałam siebie - dziewczynkę wyjącą z powodu odrzucenia (w moim dzieciństwie standardem było jesteś starsza - ustąp, bracia są młodsi - są priorytetem). Ta 7-latka wyje z powodu odrzucenia, nieuznawania jej potrzeb. Ja biorę ból i czuję dokładnie te same emocje, które odtwarzam w kółko w relacjach z mężczyznami. Byłam zaskoczona, że to jest to samo, 1:1! Od razu jak zaczęłam brać od niej ból, czuć to co ona, pojawiła się świadomość, że to jest to samo. Także brałam z ochotą 😃

Teraz mam wrażenie, że po prostu wszystko, co się dzieje jest teraz transformacją, naprowadza na transformacje 😅 Wow
Maria K.
Praca z regeneracją stóp podczas pielgrzymki - dzięki pracy z energią. Po kursie Relacje z Rodzicami i Wracam do siebie:

Kochani, gdy wyruszyłam na pielgrzymkę, już pierwszego dnia pojawiły się pęcherze na stopach. Ktoś życzliwy mi napisał, że teraz to już będą tylko rany itd …

Opatrzyłam rany plastrami i od tamtego dnia poświęcam im czas na “Basine głaski” ( czytaj: Basia tak uczy więc są “Basine”, a chodzi o głaskanie się kwantową ręką).

Wiem, że Viriditas jest we mnie i czuję jak leczy moje obolałe stopy.
Nie mam ran i nie mam pęcherzy 🙏🏻♥️

Nadal uczę się “w drodze” szacunku i miłości do “mej świątyni” (mego ciała), która przez lata zaniedbywałam, bo nie rozumiałam jak się nią “opiekować”.

Dziękuję Mój Aniele stróżu (Jego też proszę codziennie o wsparcie i lekarzy z naszej i poza naszą galaktyką).

Basiu masz wielki dar i wprawdzie swojego daru nie możesz nas nauczyć, ale dzisiaj poczułam, że “szkoda, że jeszcze nie otworzyłaś szkoły” dla takich nowicjuszy, jak my 👩‍❤️‍👩♥️

Pozdrawiam kochani z drogi👋👩‍❤️‍👩👩‍❤️‍👨
Joanna
Basiu muszę Ci coś zdradzić okąd pracuje nad sobą (a w dużej mierze to Twoja zasługa) puszczają mi wszystkie strachy. Przestałam się bać pająków (a to była paniczna arachnofobia) klaustrofobia też odpuściła.
Patrycja
Barbara Ravensdale jestem z tych, którzy wiedzieli już bardzo dużo na temat rozwoju duchowego, ale brakowało jeszcze czegoś. Tym "czyms" był kurs "Wracam do siebie". Nie odpycham już, nie odrzucam, nie odcinam się od tego, co jest we we mnie bolesne i skryte , lecz z miłością utulam i ukochuje wszystko, pozwalam, żeby wszystko wpłynęło we mnie, transformuję w Światło.. I co się dzieje? Samo dobro! Ruszył się głaz zastoju w wielu sprawach, który tamował drogę ku Życiu. Odkąd zaczęłam kurs, to w końcu sprzedałam dom ( sprzedaż nie szła już 2 lata), szybko znalazłam nowe lokum, stałam się spokojna o przyszłość, wszystko, co się dzieje jest dla mnie schodkiem do wzniesienia się wyżej, żyję z lekkością, bez strachu, samobiczowania, umniejszania sobie. Tylko tyle. I aż tyle - ciężko to nawet opisać, gdyż każdy dzień jest przygodą. No i jest efekt uboczny kursu. Nie tylko mi wszystko układa się ze spokojem, ale i moim bliskim - dostali rykoszetem. Basiu, dziękuję Ci po stokroć!
Jola
A u mnie taka sytuacja 😉 Pracuję z intencją relacji z pieniędzmi w „Relacjach z Rodzicami”. Ostatni rok nie był łatwy finansowo, ale gdy Basiu uruchomiłaś kurs "Wracam do siebie", to nagle piękne zlecenia zaczęłam dostawać od kilku klientow na raz 🤣🤣🤣 ( więc też powtarzam „Wracam do siebie”🤣)

I pierwsza myśl- To tak szybko zadziałay transformacje?!😍

Bo dla mnie jest to niesamowity efekt w tak krótkim czasie!!! Dziękuję Basiu❤️❤️❤️
Magdalena Rola
Z kursu „Transformacja blokad”:

W moim przypadku zmiany są m.in.takie:
-to co wcześniej drażniło lub mocno irytowało,teraz nie mogę wyjść z podziwu,że takie błahostki powodowały chaos
- tak bardzo punkt widzenia się przestawił,że oddaliłam się od osób których wcześniej podziwiałam,czy słuchałam ich rad
- badanie krwi jest bardzo dobre bez zmiany diety,bez suplementów
- cudownie widzę dobro w świecie,a to co złe zniknęło
- więcej spokoju na codzień
Voilà 💃💃
Barbara M. Klejn
Po pracy z kursem „Relacje z Rodzicami”, "Wracam do siebie":

Od 7 roku życia miałam krótkowzroczność, wprawdzie operowaną w wieku 18 lat, ale nadal w widzeniu z daleka miałam rozmycie obrazu, w szczególności wieczorem. Po Kursie Wracam do Siebie, będąc już w kolejnym kursie Relacje z Rodzicami, patrząc na moje kwiaty w ogrodzie, ich listki zorientowałam się, że poprawiła mi się ostrość widzenia w dali. Zweryfikowałam to jeszcze czytając bezproblemowo napisy w filmach wieczornych, bo jeszcze w zeszłym roku, mąż musiał mi czytać na głos bo widziałam rozmyty tekst. Hmm... co jest ciekawe, że wcale nie straciłam tej ostrości widzenia z bliska, nadal czytam bez okularów (51 lat).

Mąż też był zdziwiony że wieczorem czytam napisy w tv sama.
Agata Dumange
Po kursie "Wracam do siebie":

Kochana Basieńko,

Przede wszystkim chciałam Tobie podziękować za DAR jakim jest kurs WRACAM DO SIEBIE .
Tak naprawdę cały czas z Nim pracuje .
Okazało się ,że tak daleko byłam od czucia . Dopiero po tym kursie zrozumiałam jak bardzo nie czułam . Uciekałam od trudnych sytuacji które namnażały mi się w życiu . Od dzieciństwa gdzie moim domem był szpital , potem rehabilitacja i tak do lutego tego roku .

Miałam już tyle terapii , pracy nad soba , ale to była tylko ucieczka . UCIECZKA DALEJ I DALEJ .

Okazało się że przesunięć w każdej przestrzeni od Linii Środka , od Kasi mam 10000000000 . Zbudowałam sobie SOBOWTÓRA, AVATARA NIECZUCIA . FAŁSZYWY WIZERUNEK DZIELNEJ KOBIETY KTÓRA POMIMO ZANIKU RDZENIA ŻYJE I CHODZI .

Dziś wiem , że wola życia mogła mnie tak daleko zanieść , ale dopiero wiem KIM JESTEM .Jak na chmurze nieświadomości się unosiłam , jak bardzo nie umiałam się uziemiać choć robiłam to codziennie . Dziś zaczynam chodzić po Ziemi i czuję . CZUJĘ JEJ DOTYK . Przez 54 lata nie miałam czucia w nogach . Dziś idę boso i rozumiem , czuję czym jest zimno , ciepło , dotyk wody z prysznica , masaż stóp , czuję DOTYK DŁONI ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️.

Teraz nawet czuje ból który sprawia mi chodzenie . Jest to dla mnie niezwykle .
Doświadczam życia na nowo .
Uczę się wszystkiego na nowo .
Wiem że dużo pracy przede mną , ale WARTO .

Basiu proszę napisz do kiedy mamy dostęp do pierwszej edycji kursu ? Ja powoli przerabiam każdą rzecz wracając do pawilonów , Drzew wiele razy. To dla mnie nie jest maraton .

Basiu proszę napisz czy doszły do Ciebie te miseczki i czy choć trochę małe Bizancjum sprawiło Ci przyjemności ?

Przytulam Cię
Kasia Będowska
Kurs „Relacje z Rodzicami” - druga edycja:

Kochani, zabrałam się za moje migrenowe bóle.Trapią mnie od lat.
Wyobraziłam je w postaci 3 kręciołków - 2 na skroniach i 2 na czole.Wszystkie dały flesze.1) Zobaczylam sytuację z okresu, kiedy miałam kilkanaście lat i nie zostałam zrozumiana przez rodzica. Wpuscilam swoją złość.2) Widok rodzica, jego spojrzenie z dramatycznej sytuacji w moim dzieciństwie.-wpuściłam żal,smutek,bezradność. 3) lęk rodzica podczas stanu wojennego- wpuściłam lęk w siebie,ziemia potem zabrała zwały węgla.
Ten proces to kilka dni pracy od połowy sierpnia. (Czyli od dwóch tygodni).

Żyje od kilku dni z inną głową,bez bólu.
W brzuchu motyle i poczucie radości, które pamiętam z dzieciństwa. Obserwuje tą nową jakość u siebie.
Te emocje przychodzą same.I są.
Lepiej wstaję,funkcjonuję,pracuje,myślę.

Mam listę miejsc,gdzie chce jeszcze zajrzeć. Nie są to miejsca do rozpamiętywania, lecz do odwiedzenia, zobaczenia i przerobienia.
Tak roboczo.
To wciąga🙂
Barbaro,bardzo dziękuję.
Idę dalej ❤💜
Pozdrawiam Wszystkich
Marta Rejmann
Po kursie "Wracam do siebie" i „Długo i szczęśliwie”:

„Mam wrażenie, że generalnie sposób mojego odczuwania niezwykle się wzmocnił, przeżywam wszystko jakoś mocniej, głębiej, ale bardziej tu i teraz, wcześniej byłam bardziej zamrożona i odcięta od siebie. Dodatkowo mam wrażenie, że umocniło mnie to na przyjmowanie trudnych sytuacji. Zauważyłam, że z dużo większym spokojem przyjmuję coś, co jeszcze niedawno by mnie zablokowało i zamknęło w sobie. Jedną z takich sytuacji skomentowała dla mnie (sama z siebie) osoba z zewnątrz, gdy widziała mnie w momencie przyjmowania tego i widziała spokój, pokorę i rodzaj siły; dzięki temu jeszcze lepiej mogłam sobie uświadomić co właściwie wtedy się wydarzyło.

Budowanie stabilnego dorosłego w środku!
Cudownie jest móc to poczuć, nareszcie! Nie tylko rozumieć, wiedzieć, słyszeć o tym… dziękuję!!!🙏🏻❤️”
Błękitny Motyl
- Czy mozesz napisać co czułaś po całym procesie ?

- Ciężko opisać ten stan słowami… to było odczucie pełnego zrozumienia mojego powołania tutaj na Ziemi, zrozumienie dlaczego jestem tu, gdzie jestem i dlaczego wybrałam sobie tak trudną ścieżkę. Ogrom spokoju, wdzięczności, miłości do samej siebie, zrozumienia rzeczywistości, mechanizmów energii… i znów morze miłości do siebie i takie wzruszenie, że dałam radę w całym moim życiu, że jestem silna i czuję to, że mogę sobie zaufać… niesamowity, piękny stan połączenia ze sobą ale jakby ogląd siebie z czasu poza czasem, jak to Barbara przepięknie nazywa!❤️ nawet teraz jak to piszę to niezwykle się wzruszam. Czuję, że to wszystko ma sens, ogromny sens! Zawsze zastanawiałam się, dlaczego mam trudniej w życiu niż inni, dlaczego wybierałam trudniejsze ścieżki, bardziej ambitne, pod prąd, nie z tłumem. Ale traciłam w życiu czas na użalanie się nad sobą, że miałam trudniej. Teraz nareszcie nie tylko widzę, że moja Dusza tak dla mnie wybrała, ale teraz nareszcie cieszę się z tego, że moja Dusza była tak ambitna, że wpuściła mnie w to, żebym mogła transformować, cieszyć się tym i rozwijać. Nareszcie przyjmuję trudności w całej rozciągłości. Z tym, co piękne w nich i z tym, co trudne, nareszcie rozumiem sens tego wszystkiego. To jakiś taki nie do opisania spokój, czucie na wysokich wibracjach, dostrzeganie kwantowych cząstek wszystkiego… i morze a nawet ocean miłości do siebie samej… po tyyyylu latach ganienia siebie i strofowania, że źle, za mało, nie dość dobrze… to jest tak niesamowite… nie mogę powstrzymać łez.

Dziękuję Ci za to pytanie, bo dzięki niemu jeszcze lepiej mogłam to siebie uświadomić, sformułować, ubrać w słowa…
Dziękuję, że jesteście, Basiu i cała Grupo!!!❤️❤️❤️
Błękitny Motyl
Po kursie „Relacje z Rodzicami” i "Wracam do siebie":

„A, Basieńko super, że powiedziałaś jak wpuszczać energię. Wczoraj słuchałam tej lekcji i eureka, nareszcie wiem o co chodzi?! Trochę to kaleczyłam po swojemu a wczoraj rozstąpiło się morze🙏
No i mając taką wiedzę- dawaj transformacja!
Nosiłam się z zamiarem zapytania, czy jak prześladuje mnie smród dymu papierosowego - to można w to wejść?! I wczoraj z nową wiedzą (bo znowu ten zapach przyszedł do mnie) lecę z transformacją.

Ale się działo🌞

Weszłam w zapach, widziałam jasno- szarą mgłę, położyłam się i nareszcie porządnie pootwierałam oba boki i klatkę piersiową i wpuszczałam. Super to było bo nawet odczucie miałam inne. Dostałam flesza i w sumie nie wiedziałam dokładnie o co chodziło, ale czułam emocje. Przyszły do mnie flesze z tego samego miejsca, które kiedyś przyszło w snach( ale to dawno, jeszcze przed kursami). Pewnie dawno się to do mnie dobijało ale wtedy nie kumałam, o co chodzi. Przyjęłam tę nastoletnią „ja”, weszła do mojego serca i serce zrobiło się złote, świetliste. Pod powiekami światło - cudowne, takie biegające elektryczne linie. Czuję ciepło w krzyżu po lewej stronie. Za chwilę piękne fioletowe światło. Delektuję się tymi pięknymi, kosmicznymi obrazami aż mi obraz znika i przełącza mnie na telepanie. Ale to takie telepanie, że już wiem dlaczego mówisz „sprawdź, czy Twojej głowie jest dobrze"😉. Głowę miałam luźno, to tak mną wytrzepało, ze mnie kark bolał. Żeby nie przedłużać, na końcu zaczęło mi dłońmi trzepać, aż otworzyłam oczy, żeby to zobaczyć. Wyglądało jak jakieś egzorcyzmy. I przy wpuszczeniu korzeni najpierw z lewej strony spadł taki potężny gładki kamień - aż się wystraszyłam, że mi na stopę spadnie. Korzeniami od Matki Ziemi popłynęło światło, a za chwilę zobaczyłam jak żyłami płynie taka soczyście zielona substancja. Wyszła nad głowę i stworzyła koronę jakby drzewa. Za chwilę złota substancja i nawet sobie pomyślałam, że może na tym drzewie owoce powstaną, a to światło wyszło nad głowę i podświetliło to zielone drzewo.”
Renata Gadzina
Z kursu "Wracam do siebie":

Kolejna zrobiona transformacja. Chciałam obejrzeć energię rąk i tylko jedna mi się wyświetliła, nad prawą ręką, była to szara mgła, zaczęła się mienić na brokatowo, potem stawała sie coraz bardziej gęsta, jak benzyna a potem jak szara lawa, błyszcząca i bardzo gęsta. Gdy weszłam w te energię - zalało mnie. Dosłownie, wlało mi się na twarz, w usta. Tak, że nie mogłam oddychać. Utrzymałam to. Nie bałam się. Ustałam w tym. Potem trzęsło się całe ciało i znów najdłużej prawa ręka. Wiem dlaczego akurat stamtąd musiałam najwięcej wytrząść. Potem przy połączeniu z Ziemią coś nagle przycisnęło mi mocno stopy do podłogi. Jakby mnie chciało wessać. Nogi były długo napięte i obserwowałam jak ciężka lawa wylewa się ze mnie całej. Była już potem czerwona. Błyszcząca. Jak wylało się wszystko, to puścił zacisk. Potem byłam bardzo ciężka, musiałam zasnąć. Szybko przyszło mi zaśnięcie a zazwyczaj zajmuje to sporo czasu. Po przebudzeniu wstałam coś zjeść. Poszukałam okularów, zawsze jem w okularach bo lubię widzieć wyraźnie, co mam na talerzu. Ale gdy tylko je założyłam to od razu zdjęłam. Poczułam że ich teraz nie potrzebuję bo widzę wyraźnie bez nich. To na razie tylko bliska odległość ale mimo wszystko - pierwszy raz takie odkrycie!!!
Anna (imię zmienione na prośbę uczestniczki)
Po kursie „Transformacja blokad” i „Relacje z Rodzicami”, w trakcie "Wracam do siebie":

Robiłam kurs „Transformacja blokad” w Yunity, potem kurs „Relacje z rodzicami" i dopiero oba kursy wspólnie ułożyły mi pracę z transformacją. W kursie „Relacje z rodzicami” zaskoczyło tak na poważnie. Dzisiaj jestem po wizycie u lekarza, bo zrobił mi się guzek. Popracowałam z tym guzkiem i zniknął (pytałam o niego na ostatnim Live). Dzisiaj lekarz potwierdził, że czysto. Wiem, co czułam, wiem jak się wystrachałam a w sumie i tak nie mogłam uwierzyć, że zniknęło. Do mnie przemówiła Basia w lekcji, w której opisywała jak wpuszczać energię. Każdy ma taki moment, że coś kliknie i już wiesz jak to prawidłowo robić. Basia mówi, że nikt nas tego wcześniej nie uczył i dlatego potrzebujemy czasu, aby to dokładnie zrozumieć. Ważne jest aby ćwiczyć. Jak ćwiczysz - to przychodzą pytania w momencie wątpliwości. Miej odwagę dopytać (ja ciągle o coś pytam🤭) i wtedy rozwiejesz te swoje wątpliwości i do przodu. Jak w bajce - Tuptusiu w drogę. Drogę ku lepszemu😀😀😀❤️❤️❤️

- Reniu mogę o tym napisać na mojej www?

No pewnie! Niech ludziska nie odpuszczają pracy, bo to działa! Umysł cały czas podrzuca wątpliwości, ale mi nie przegada😀 bo wiem co czułam. A, że badam się codziennie to jestem na bieżąco. Nawet pamiętam jak mówiłaś Basiu, że ruszyliśmy energią i mogą nam się pokazywać różne rzeczy i to właśnie było wtedy. Wcześnie zauważone i przepracowane nie miało szans na rozwój. Po prostu zawołało, żeby się zająć i tak też się stało. Teraz „pracuję" nad mężem, żeby spróbował bo jest po operacji kręgosłupa i co chwila to się do Niego dobija. Wiem, że mam się zająć sobą mąż i i żona to jedno ciało😜🤭😀”
Renata Gadzina
Po kursie "Wracam do siebie":

Basiu, w transformacji przyjmowałam w siebie ogień z wizualizacji energii w ciele. Zobaczyłam swoją twarz w ogniu. Normalnie pewnie bym się przestraszyła takiej zjawy z ognistą twarzą… Ale teraz się nie bałam. Patrzyłam, co ona chce mi powiedzieć. I pokazał się flesz do dzieciństwa. Przejęłam ból i dokończyłam transformację. Niesamowicie działa ta energia, że prowadzi do wspomnień, o których byśmy nawet nie przypuszczali, że są w nas… Czy ta zjawa to takie indywidualne piekiełko, które każdy ma w sobie…?
Widziałam też swoje świetliste palce - z każdego mojego palca wysuwała się wiązka światła, która sięgała bardzo daleko. Objęłam tą świetlistością małą dziewczynkę. Na początku transformacji zapłakaną i smutną, przerażoną, a po przejęciu od niej bólu - uśmiechniętą i spokojną.
Helena Z.
W trakcie kursu "Wracam do siebie":

Dzisiaj i ja chciałabym się z Wami podzielić moją transformacją, a Ciebie Basiu poprosić o opinię, czy była prawidłowo przeprowadzona.Jeszcze teraz jestem poruszona i trudno mi skupić myśli.

Słuchałam lekcji przy Drzewie Przekierowania i to ona stała się swego rodzaju „wyzwalaczem” tego, co się potem we mnie zadziało .

Poczułam w pewnym momencie „gulę” w gardle.Była duża, okrągła, brudnoszara, jakby zrobiona z ciasta, twarda, ale elastyczna. Uwierała i utrudniała oddychanie.Niewiele myśląc weszłam w tę energię i zaczęłam ją pochłaniać całym ciałem. Właściwie niewiele musiałam robić, ona sama we mnie wpływała i dość szybko otrzymałam obraz z wczesnego dzieciństwa.

Mam 4 może 5 lat, jest środek nocy, pijany ojciec siedzi na wersalce i coś bełkoce. Ja stoję przy nim cała zesztywniała, jakby mnie zamurowało, nie mogę się ruszyć. Nie płaczę ,nie trzęsę się, tylko stoję zamrożona, jakbym była bryłą lodu. Wtedy ja, już dorosła, podchodzę do tej małej dziewczynki, kładę jej obie dłonie na głowie i odbieram ten zamrożony ból. Mówię, że jestem przy niej, że jest bezpieczna i że bardzo ją kocham.

Czuję jak pod moimi dłońmi rozluźnia się, jak uchodzi z niej ta cała sztywność, jakby odtajała…Zaczyna swobodniej oddychać, odwraca się do mnie i wyciąga rączki. Biorę ją na ręce, przytulam, czuję jak staje się ciepła, rozluźniona. Potem, jakby wnika we mnie, a ja czuję ulgę…ogromną ulgę , ale równocześnie mam wrażenie, jakbym była pusta w środku, lekka, uwolniona, ale jakby pusta /?/ Nie widzę światła, tyko to dominujące uczucie ulgi.

Stoję jeszcze chwilę, patrzę na ojca, ja dorosła i wtedy przychodzi zrozumienie „przecież ten bełkot to jego trauma, to jego poraniony mały chłopiec..” Czuję wielkie współczucie i jednocześnie żal.

I teraz dzieje się coś dziwnego, kiedy mam zamiar się uziemić, znowu przenosi mnie w okolice gardła, znowu czuję ucisk, ale już inny, jakbym miała w nim wielki kawał węgla w kształcie „błyskawicy” o ostrych krawędziach.Jest bardzo czarny i bardzo twardy, więc wnikam w jego środek i widzę siebie jako nastolatkę. Mam może 12-13 lat, jestem w klasie z koleżankami i widzę jakąś kłótnię ,jakiś spór, ale nie wiem czego dotyczy. Mówię coś do jednej z nich, słyszę dokładnie słowa… ale nie są dla niej miłe, bardzo ją ranią.

Widzę, co jest we mnie - to ogromne poczucie winy z powodu tych słów. Wiem, że noszę ją w sobie do dzisiaj i to jest bardzo bolesne, boli najbardziej ze wszystkiego, więc podchodzę do tej nastolatki, obejmuję ją z tyłu za plecy i już czuję jak ból wpływa we mnie i jaki jest duży. Mówię do niej: „Już dobrze, jestem przy tobie, zrobiłaś tak, bo inaczej wtedy nie umiałaś, nikt cię tego nie nauczył… nie wiedziałaś…już dobrze”.

Odbieram od niej ten ból poczucia winy i teraz to mnie szarpie, całe ciało drży, ale nie jest to takie zewnętrzne telepanie, tylko wszystko w środku jakby podłączone do prądu,, zalewa mnie wielka fala gorąca, jakby ogień trawił moje trzewia. Widzę trzy błyski światła, ale są jakieś dziwne, takie gęste, mleczne …Dopiero na końcu czwarty błysk jest już nieco bardziej przejrzysty.

Ciekawe było to, że w obu przypadkach w momencie przyjmowania bólu, czułam bardzo wyraźne, mocne ukłucie w okolicy trzeciego oka.

Przy uziemianiu nie widziałam energii, ale czułam jej gwałtowny, kaskadowy spływ do jądra Ziemi. Podziękowałam Matce Ziemi za przyjęcie tych energii, ale długo po transformacji czułam jeszcze to wewnętrzne drżenie i ciągle płakałam. Bardzo to mną poruszyło. Może moja opowieść przyda się komuś z Was 🙏
Ewa Marta
Po kursie „Długo i szczęśliwie” i "Wracam do siebie":

Transformacja. Poszłam do energii w ciele. Zobaczyłam kamienie, spore, szare, przygniatające. Potem z nich zaczął się tworzyć jakby szary ogień. Taki nie gorący ale bardzo brudny. Gdy weszłam w to szare ognisko, zaczęło mnie palić ale że nie było gorące, to zaczęło mnie jakby brudzić, byłam cała brudna od tej niegorącej, ognistej, szarej smoły. Widziałam moją twarz, była cała brudna i znów przypominała zjawę. Ten ogień właził we mnie. Było to straszne jako widok ale się nie bałam. Wytrzymałam to. Miałam w sobie spokój. Dwutorowo pracowałam, podzieliłam uważność i poszłam do fleszy. Przyszedł jeden, potem drugi i kilka. Zorientowałam się że wszystkie są o tym samym schemacie niemiłości! Wróciłam do pierwszego, który był szefem. Prawdopodobnie tam powstała ta energia niemiłości, zacisk. Zrozumiałam czego dotyczyła. Jak strzała przeleciało zrozumienie dla wszystkich późniejszych takich sytuacji w życiu.

Niesamowite jak w takim wglądzie wszystko się nagle układa w całość… przejęłam ból od tej dziewczynki. Duże, rozżarzone kamienie, czerwone, palące się przejmowałam z brzucha dziewczynki. Inne energie też ale najbardziej te żarzące się kamienie. Czułam jak we mnie wchodzą. Transformowałam i przyjmowałam długo. I z tej energii zimnego ognia zaczęło się powoli zmieniać na bardziej jasno szare, rzadsze, potem jakby lekko ogniste ale z tego ognistego jakby świetliste i coraz więcej światła. I ta postać początkowo jak zjawa wyglądająca - była coraz bardziej świetlista. Aż otoczyło ją od dołu światło. Miała włosy ze światła. Takie jaśniutkie jak ja w dzieciństwie. Moje włoski. I uśmiechnięta dziewczyna.
Przy oddawaniu ziemi leciały kamienie jeden za drugim. Niesamowite.

I jeszcze taka generalna refleksja: zauważyłam także u siebie zmniejszenie wrażliwości na nagłe, głośne hałasy. Dotąd bardzo mi to przeszkadzało. Ostatnio potrafię to przetrwać i się nie przestraszyć. To tak jakbym uodparniała się na negatywne bodźce, czuję się silniejsza, chyba przez dojrzewanie wewnętrznego dorosłego. Tak to działa, tak się manifestuje dojrzały wewnętrzny dorosły, Barbara? ☺️
Pani H.

Gratuluję rewelacyjnej transformacji!!! 😍😍 Jest dokładnie jak mówisz - każde uwolnienie wewnętrznego dziecka z bólu wzmacnia wewnętrznego dorosłego i nadwrażliwość każdego typu powoli zanika! Gratuluję 😍🌹

W trakcie kursu „Relacje z Rodzicami”: Piszę ten post dla tych, którzy nie do końca wierzą w metodę, nie mają efektów, rezygnują, poddają się... Od pewnego czasu odłożyłam transformację na bok. Dlaczego? Bo po pracy w kursie nastąpił spokój. Nic nie boli, nic się nie dzieje. Snów i fleszy brak. U mnie z tymi fleszami-pisałam, bardzie mniej niż bardziej bardziej 😁 sny - pojawiają się i znikają, z oporem. Ale ok, bez napinki. Musi iść swoim trybem wg. jakiegoś planu. Nie ma potrzeby to nie rozdłubuję. Jest dobrze.

Dziś obudził mnie strach, który na wysokości splotu słonecznego zawiązał mocny, mdląco-bolący węzeł. Znam ten strach. Towarzyszy mi odkąd mam napady lękowe, takie ni z tego ni z owego. Ki czort, myślę. Czego się boisz? O co idzie, przecież wszystko jest ok. (Nie jest ok. Za dwa tygodnie mam ważny egzamin a ja w głębokiej czarnej dziurze. Nie mam czasu/nie mam ochoty się uczyć. Ale to inna opowieść).

Dobra. Transformacja. Jak zawsze przez początek przeszłam bez większych problemów. Doszło do flesza. Kiedy powstałeś? Kiedy się tak czułaś? Tym razem przez łepetynę przeleciał tajfun przeróżnych skojarzeń. Niektórych bezsensownych. Prrrrr, stój, wołam, poczekaj. I nagle zobaczyłam kobietę leżącą na ziemi w ukłonie japońskim (choć to nie była Japonia) rozjeżdżaną przez jakąś maszynę (czołg??) W tym momencie ze splotu słonecznego wyrwała się fala energii, spazm, do piersi i do gardła. I znów ta twarda gula w gardle, która jest ze mną od lat, a która, po transformacjach prawie znikła.

Przyjęłam ból tej kobiety choć o dziwo ona była spokojnia. Wiedziała, że zginie. Była silna siłą, którą ja też mam w sobie. Nie wydała nawet jęku. Poszło. Zakończyłam uziemianiem jak Pan Bóg przykazał (czytaj Basia kazali 🤣). Leżę w łóżku, miziam psiaki, rozmyślam nad tą sceną...

Nagle, po jakiś 20 minutach!, przyszedł spazm płaczu. Taki, jakiego chyba jeszcze nigdy z siebie nie wydałam. Szloch z trzewi, który zaczął mną targać. W dzieciństwie nauczyłam się płakać bezobjawowo, żeby kłócący się rodzice nie słyszeli. Ta emocjonalna blokada przełożyła się na wiele aspektów mojego późniejszego życia. Tłumiłam negatywne emocje bo nie wypada, bo muszę być silne, etc.

Dziś runęła tama...poczułam to. No może jeszcze nie cała ale wyrwa, szczelina jest.
Piszę ten post bo przyszło mi do głowy, że czasem trzeba odpuścić, zrobić przerwę w pracy, dać czas energii na ułożenie klocków.
Ściskam ❤️
Kratka
W trakcie kursu "Wracam do siebie":

Cześć, podzielę się transformacją. Wcześniej robiłam kilka, ale bez większego łubudubu. Wczoraj zabrałam się za temat, który wiedziałam, że będzie duży. Przyznam, że bez wykładów Barbary i takiego zachęcania, że wszystkie tornada i demony, które się widzi są moje ja bym się po prostu wystraszyła, sceny były jak z horroru.

Wciągnął mnie wodny wir, zgniatały dwie ogromne ciepłe kule, wydawało się, że mnie uduszą. Ze spokojem to wszystko przyjęłam. Pokazała mi się scena gwałtu zbiorowego w chacie/karczmie, generalnie inna czasy. Kobieta była pewna, że umrze, miała dużo obrażeń.

W zasadzie do tej części mam pytanie, bo ja położyłam rękę na jej ramieniu już wtedy, ona mnie nie widziała, a ta przemoc dalej się działa. Brałam od niej ból. Pytanie- czy nie za wcześnie?

Po chwili pokazał się inna scena: to samo miejsce, ciemność, kobieta siedzi w kącie, cierpi, ale przeżyła. Już mnie widzi. Mówię jeszcze raz po co tu jestem, kładę rękę na ramieniu, biorę ból. Przez chwilę jest okej, ale potem ona staje się agresywna, gryzie mnie. Za chwilę jej twarz staje się demoniczna, krzyczy: czy jeszcze więcej tego bólu chcę, żebym sobie brała. Jest przerażająca. Ja to wszystko wzięłam. Patrzyłam (jakimś cudem) bez strachu (dodam, że zawsze byłam bardzo strachliwa). To trwało długo, ale w końcu zaczęłam widzieć, że jej policzki stają się rumiane, goi się i wraca w nią chęć życia. Od tego momentu już mi było łatwiej, bo czułam że dobrze zadziałałam. Scena skończyła się tym, że razem wirowałyśmy w tańcu trzymając się za ręce.

Potem uziemianie też nie było dla mnie oczywiste. Trwało z pół godziny. Leciała ze mnie taka ropa z krwią, powoli się sączyła. Po dłuższym czasie (już czułam duże zmęczenie, czułam że ważę tonę, nie mogę ruszyć ręką ani nogą) dodałam jeszcze jeden korzeń i wpuściłam go wgłąb ziemi (wypuściłam go z miejsca urazu) i wtedy ta sama substancja zaczęła się lać tak jakby zawór się urwał. No wodospad. Znowu długo (już miałam taką niepewność czemu aż tak długo) ale w końcu pojawiła się spływająca ze mnie woda, poczułam się lżej. I! zobaczyłam że pokrywa mnie taka złota skorupka, a potem zaczęłam się mienić kolorami jak kula dyskotekowa, a całe zmęczenie opadło. Czułam się lekko i bardzo radośnie. No wow!

Ciężko mi się za to zabrać jak za taki trening, którego się nie lubi. W grupie łatwiej!
Pani K.
W trakcie powtórki "Wracam do siebie":

Witajcie-Basiu , Kochani ❤️

Chciałam się podzielić z Wami moją wczorajszą pracą,bo choć nie jestem "nowicjuszką"- robię z Basią już kolejny kurs,a ten po raz drugi, to jednak wczorajsza praca była dla mnie"WOW!"

Pracowałam z katarem/zatkanym nosem, który pojawił się przedwczoraj,i który w/g mojego czucia był formą oczyszczania organizmu z przedwczorajszej narkozy do zabiegu.

Weszłam w ten katar który pokazał się poczatkowo jako "kiślowej formy" blokada w nosie...po rozejrzeniu się w środku zobaczyłam mglisty,ciemny mur...po wpuszczeniu- przyszedł flesz - ja około dwudziestu paru- trzydziestu paru lat płacząca po kłótni z mężem i słyszę Jego słowa "no i czego ryczysz.... przestań! "....(Tak było zawsze kiedy płakałam....)

Podeszłam do tamtej zapłakanej mnie i odebrałam od Niej ból, który był mieszaniną smutku i żalu "dlaczego nie mogę płakać ... przecież mam taką potrzebę"....i zazwyczaj w takich sytuacjach starałam się "uciszyć"płacz”...a potem już "płakałam szeptem"...a z czasem w ogóle nie umiałam płakać....nie miałam czym...(Ja nawet nie płakałam na pogrzebach Rodziców....😳😱)....
Kiedy skończyłam już transformować odebrany ból,gdy tamta Ania już była spokojna,jasna, radosna - przyszedł kolejny flesz (pierwszy raz mi się zdarzyło coś takiego)-ja malutka, kilkumiesięczna, płacząca - i mój Tata,który mówi do mnie „czego Ty dzieciaku znów ryczysz,mam dość"...😦😦... pierwszy raz zdarzyło mi się w jednej pracy,w dwóch etapach dosięgnąć "początku"...😍....

Oczywiście cały proces transformacji powtórzyłam...👍 I przyszły po wszystkim takie uświadomienia 1-"jak bardzo Oni byli do siebie podobni(Tata i mąż)...to dlatego tak bardzo się "nie trawili"(choć udawali że się lubią)...byli swoimi "lustrzanymi odbiciami".... 2-to stąd jest moja"nieumiejętność płakania" w sytuacjach stresowych- bo jak się wzruszam,rozczulam,np.na filmie...albo jak coś wzruszającego zobaczę/usłyszę to ryczę "jak bóbr "...😅

Wdzięczna 🙏🙏🙏

...aaa...i dziś po katarze nie ma śladu 👍🥰
Pani N.
W kursie "Wracam do siebie":

Basiu, bardzo dziękuję Ci za ten kurs, jest przecudny🥰, jak baśń! A już drzewa po transformacji - sztos, oprócz oczywistych wartosci, opowiadasz to w niesamowity sposób ❤️ (Jak byłam dzieckiem siadaliśmy wieczorami z mamą w kuchni i słuchaliśmy bajek w radiu 🙂

Pawilony energii, miłości i swiadomosci przesłuchałam jednym tchem 🥰, teraz będę po kolei nad nimi pracować, bo niestety mimo 52 lat działam nadal z poziomu dziecka 😭

Przekierowanie - przyśnił mi się sen, w którym znów poczułam zazdrość, lęk, że ktoś jest lepszy ode mnie i ja zostanę odrzucona. W medytacji te emocje poczułam w brzuchu jako zwały błota, które okazały się bulgotac. Wpuściłam to gorące błoto i dostałam flesz. Kilkuletnia ja bita pasem przez ojca, błagająca o litość. Usiadłam obok i odebrałam ból, poniżenie, rozżalenie, samotność, niesprawiedliwość i żal. Pierwszy raz tak wyraźnie poczułam i zobaczyłam gorąca, czerwoną lawę, wypełniającą moje ciało, a z nią emocje. Po jakimś czasie lawa zastygła w czarną skamielinę, która zaczęła się kruszyć pod wpływem światła z wewnątrz niej. Światło skruszyło całą skałę, mała ja już spokojna i wtulona we mnie, ja poczułam spokój, wdzięczność i dużo energii (długo nie mogłam zasnąć 😉 Podczas uziemiania spłynęło korzeniami gorące błocko.

Coraz spokojniej podchodzę do transformacji, nie muszę już być w nich najlepsza i dostać uznanie. Pozwalam sobie na mniej i bardziej udane procesy 😉 i tak jak dziewczyny w naszej grupie robię je mimo wszystko. Pierwsze sukcesy finansowe już zaliczone 🤣(relacje z rodzicami), kolejny temat to praca.

Jeszcze raz bardzo dziękuję Tobie Basiu i Tobie Grupo ❤️❤️❤️
Magdalena Rola
W kursie "Wracam do siebie" i po kursie „Długo i szczęśliwie”:

Kolejna transformacja… weszłam w ciało, pokazało mi na głowie duży, zimny, ciężki hełm. Jakiś taki kłujący z zewnątrz. A nad nim taka szara mgła, energia, poruszająca się, przypatrywałam się jej i widzę w niej benzynę, szarą, ale mieniącą się… miałam wrażenie, że poczułam jej zapach…weszłam w to, położyłam się w tym…pozwoliłam, żeby we mnie wniknęła… niesamowite było to, że moje nozdrza były otwarte jak nigdy i czułam, że tymi nozdrzami wlewa mi się ta benzyna… zapach był wciąż wokoło… wlewała mi się w całe ciało…miałam nawet taki grymas na twarzy, że ta benzyna tak się we mnie wlewa, ale zaraz potem refleksja - przestań stawiać opór, rozluźnij się, pozwól, żeby wniknęło… tak zrobiłam. Poszłam do głowy i przyszedł flesz z dzieciństwa. Związany faktycznie z tę energią benzyny w pewnym sensie… Najciekawsze jest to, że ja pamiętam sytuację, która była związana z fleszem, ale nie pamiętam zupełnie emocji tej dziewczynki z tamtego momentu…tak, jakby były za trudne i nastąpiło ich wyparcie… a teraz w energii mi się to pokazało! Tak jakby wróciła pamięć niepamiętanego wspomnienia… poczułam, jak wtedy się czułam, jako dziecko… Przejęłam ból od tej dziewczynki… przyjmowałam długo… energia nad głową zaczęła się rozrzedzać, transformować w jasne, w światło, zacisk na głowie puścił… a potem przyszła refleksja - jak strzała - że ten schemat niemiłości w pewnym sensie rządził moim życiem… kara za coś, co zupełnie nie było moją winą i odpowiedzialnością… zobaczyłam, jak ten schemat uzewnętrzniał się w moim życiu… Oddałam ziemii tę benzynę… zapach odszedł, było już lekko i świetliście…

I kolejna transformacja: ból ostrego narzędzia prosto w sercu. Zobaczyłam ciężki, zimny miecz rycerza, wbity w moje serce… i rycerz w ciężkiej, zimnej zbroi, stojący na moim sercu. I ten chłód… Przyszedł flesz, byłam w nim już starsza… znam ten flesz dobrze, z innych transformacji, a jednak znów przyszedł. Dlaczego? Bo wcześniej zajmowałam się bólem w innym jego aspekcie… A flesz przyszedł po to, żeby zająć się znów aspektem przyjmowania kary za coś, czemu się nie jest winnym, za to, jakim się w głębi duszy jest, za coś, co nie jest w ogóle szkodliwe… za bycie sobą… Tak! Kara, za bycie sobą… Nie stanęłam kiedyś w swojej obronie, przyjęłam cudzą nieprawdziwą „niby-prawdę” o sobie. Odebrałam ból od tamtej dziewczyny… Zbroja się rozpadła, miecz zniknął, jeszcze chwilę po transformacji czułam ukłucie w sercu, które potem zniknęło. Oddałam ziemii tę energię… leciały fragmenty zbroi, kawałki metalu, ciężkie to było, ale leciało szybko, słyszałam ten hałas obijających się elementów. Po „pozbyciu się” ich, zobaczyłam światło z serca… i światło z palców… świetlistość…
Hanna
W trakcie kursu "Wracam do siebie":

Czuję się dzisiaj tak zakochana w sobie i szczęśliwa 💚🩷 Przez cały dzień. Zaczęłam pierwszy kurs „Relacje z Rodzicami” 8 lipca, następnie aktualny "Wracam do siebie" i przede wszystkim moje na codzień odnoszenie się do siebie w myślach znacząco się zmieniło, podchodzę do swojej osoby z większą miłością, z łagodnością, ukochaniem, zauważeniem w trudach, wsparciem. To daje TAK niesamowitą MOC ✨💕🌷

Więcej rozumiem z moich przeszłych zachowań, reakcji. Po wczorajszym lajwie te uczucia jeszcze bardziej się osadziły oraz utrwaliła się świadomość, że miłość jest Istotą Wszystkiego i to jest centrum i number one ZAWSZE.

Basiu tak bardzo się cieszę i jestem ogromnie wdzięczna, że nas tego nauczasz i przesyłasz tę prawdę życia. DZIĘKUJĘ 💛🩵💚🩷💖

Dziękuję bardzo bardzo także Wszystkim, tak niesamowicie przez wspólne bycie w kursach razem wzrastamy, efekt wow to jest, efekt synergii 💛💖💚🩵💜
Ewelina Nikodemska
Po kursie "Wracam do siebie":

Basiu, mówiłaś, że jak masz coś zrobić, to zrób to od razu. I wiesz co? 10 lat odkladalam napisanie książki. Dzisiaj wiem, że tak musiało być, bo mam wiecej doświadczeń, jestem dojrzalsza i mogę wnieść jakąś wartość w moje pierwsze cudo. Jestem z siebie tak dumna! Puenta tego postu jest taka, aby nie odkładać siebie i swoich pragnień na później.

Chcę podziękować przede wszystkim sobie, za to, że wytrwale dążę do celu i w końcu zdecydowałam się napisać tę książkę!

❤️
Justyna
W trakcie "Wracam do siebie":

Miałam w transformacji energetyczne wspomnienie z prenatalu. Niesamowite, jakie zapisy powstają w energii poza naszą świadomością a jeszcze bardziej niesamowite, że świadomością nie byłoby się w stanie tam dotrzeć, jest to możliwe jedynie poprzez energię. To jest totalny kosmos!
Ewa
Po kursie „"Wracam do siebie", „Shangri-La”, „Tajemna wiedza rozwoju duchowego”:

Wczoraj przed snem , myślę sobie, pyknę sobie małą medytację🧘‍♀️😎

Weszłam w Drzewo Transformacji - Transformacja Medytacja

Zawołały mnie nogi, a dokładnie to dolna część piszczeli, zobaczyłam na nich prostokątne, metalowe, gorące sztabki, koloru seledynowego, Gdy wniknęłam zobaczyłam pustkę, bordowy pustostan, energia wpływa, po zadaniu pytania pojawił się flesz, kilkuletnia ja, stoję ze spuszczoną głową w ławce szkolnej, opowiadałam czytankę, nauczyciel zaczął się śmiać ze mnie, a za nim cała klasa, poczułam ogromny ból wstydu, zaczęły pokazywać się inne sytuacje, gdzie zostałam wyśmiana za to, co powiedziałam albo zrobiłam, napisałam, czułam paraliżujący strach przed oceną, przed ludźmi, chciałam umrzeć, zniknąć, ale największy był strach przed konsekwencjami.

Z miłością odbierałam ból od dziewczynki i pojawił się następny flesz, sytuacja sprzed roku, na spotkaniu towarzyskim powiedziałam coś, a jedna z koleżanek zapytała mnie skąd ja znam takie herezje i zobaczyłam co się wtedy ze mną działo, całe ciało ogarnął przeogromny stres, w środku się trzęsłam, w emocjach chciało mi się płakać, miałam do siebie pretensje, że znowu gadam głupoty, że ludzie zaczną mnie unikać, co kurna ze mną nie tak ? Dlaczego nie jestem taka jak inni, naprawdę próbuję się dostosować do tego świata, no i zobaczyłam ile mnie to kosztuje energii, jak bardzo siebie tłumię, żeby być jak trzeba…

Gdy odbierałam ból od siebie sprzed roku - pojawił się znowu flesz. I powiem szczerze, że naprawdę nie umiem tego opisać, to pokazało się w jednym ułamku sekundy ale treści było bardzo dużo. Ogólnie to tak , pojawiłam się jednocześnie w kilku wcieleniach, pojawił się zakon krzyżacki, chyba należałam do niego ale zacząłem być prześladowany (tam byłam mężczyzną) za herezje ... Byłem heretykiem, prześladowanym, widziałam się w lochach, w dybach, jak uciekam do innych krajów przed prześladowaniami, ale widziałam też jak odważnie wygłaszałem swoje poglądy. Tym wizjom towarzyszyły bardzo ciężkie emocje i oczywiście ryczałam jak bóbr😭😭😭, ciałem wstrząsały dreszcze. Czułam bardzo wielki strach przed ujawnieniem się i tego wszystkiego co we mnie. Zrozumiałam dlaczego w tym wcieleniu, siedzę jak mysz pod miotłą , tak naprawdę to czuję się wielkim tchórzem. Większość życia nigdy nie mówiłam co tak naprawdę myślę, przytakiwałam, perfekcyjnie nauczyłam się sczytywać z pola co komu potrzeba, przypłaciłam to ciężkimi stanami lękowymi od wczesnego dzieciństwa, ogromnym poczuciem osamotnienia i niezrozumienia, nawet we własnej rodzinie uchodziłam za inną, za odszczepieńca i to od małego dziecka, wiele razy słyszałam jak mama mówi, dlaczego ona taka jest , ona do niczego się nie nadaje...

Jestem zadziwiona, że przez wiele lat można tak żyć nie wiedząc o sobie prawie nic, bo wszystko jest zduszone, wyparte, właściwie to jest to forma gwałtu na sobie, na swojej energii. Zobaczyłam w energiach jakie ciężkie konsekwencje niesie takie WYPARCIE się samej siebie, to właśnie są choroby, los nie układa się pomyślnie, ale idzie to dalej do naszych dzieci i dalej i dalej , one powielają nasze tłumienie siebie, i też siebie tłumią i tak od tysięcy lat trwa ten taniec stłumionej ludzkości.

Heretyk , weszłam w słowniki i wszystko sie zgadza z moimi poglądami ... to słowo, dzisiaj we mnie bardzo pracowało, odczuwałam różne uczucia z nim związane ale najważniejsze to ulga , czuję ulgę, że już wiem , czuję ulgę, że wreszcie zrozumiałam siebie, dlaczego jestem taka przygaszona w życiu, dlaczego nie wychylam się za bardzo, chociaż Dusza się wyrywa i chce wyrażać siebie na różne sposoby. Czuję, że gdybym miała odwagę, to nadal byłabym heretykiem , chociaż mi to słowo nie pasuje za bardzo ...

Wypuściłam korzenie do ziemi, mnóstwo korzeni i nie wiem dlaczego ale ode mnie zaczęło spływać złociste światło do jądra Ziemi ... na początku zaczęłam to tłumić , bo przecież miały spływać brudy, ale w sumie to zaufałam procesowi i pozwoliłam na to, światło płynęło delikatnie, spokojnie , jakby Ziemia napełniała się moją energią 🤔

Dla człowieka, ujawnić się w pełnej krasie i wytrwać w tym, byłoby nacudowniejszym sposobem na całkowitą zmianę swojego losu ... takie zdanie do mnie przyszło 😍😍😍

Basiu, bardzo dziękuję, że mogłam doświadczyć takiej transformacji 💖💓💎🙏💎💓💖 ... 😘

Dziewczyny, Wam też wielkie dzięki, bo my tu jesteśmy bardzo podobne i ponieważ nie ma za dużego rozdzwięku w energiach, to one się łączą i tworzy się silne pole enrgoinformacyjne grupy i wszystkie możemy z niego korzystać . ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Małgorzata Chmielecka
Po kursie "Wracam do siebie":

Kochana grupo pełna miłości. Mam refleksję na temat mojej własnej niemiłości do siebie, ukrywanej pod płaszczykiem uprzejmości, służalczości, lizusostwa, wypełnionego kalendarza różnymi zajęciami, treningami, kursami rozwojowymi czy czytaniem mądrych książek.

To tylko ucieczka od siebie, to brak miłości do siebie i potrzeba zewnętrznego potwierdzenia własnej wartości. Jestem mistrzem logistyki tak jak o tym wspomniała Małgosia G.

Do niedawna wydawało mi się, że jestem też mistrzem przeżywania chwili w tu i teraz, mistrzem wdzięczności i doceniania nawet najmniejszych rzeczy. Wszystko się zgadza. Niby jestem taka zajebista i kochana i zaradna i mądra i mam wszystko skrupulatnie zaplanowane i zrealizowane, a w środku? Wewnętrzne dziecko głodne miłości, pełne bólu, w lodowatym pancerzu pustki, oddalenia a nawet obojętności.

Miałam dzisiaj o tym wszystkim sen i zobaczyłam jak na jawie - jak jestem noworodkiem i umieram z głodu, bo mama/ja nie dba/-m o dzieciątko ❤️ Wielokrotnie już się zastanawiałam nad tymi rzeczami i teoretycznie rozumiałam zależności. Dzisiaj poczułam to całą sobą. Wiem, że wszystkie doświadczenia, kursy, książki były mi potrzebne, żeby tutaj dojść i poczuć. Może komuś z Was skrócę troszkę drogę do siebie?

Teraz przyszedł czas powrotu do siebie, wglądu w siebie. Najwyższy priorytet. Koniec z watą cukrową, Barbara Ravensdale ❤️

Dziękuję za uwagę i życzę miłego weekendu!
Anna Pyrih